niedziela, 31 sierpnia 2014

Do szkoły

Jutro 1 września. To mocno symboliczna data dla większości z nas. Czas do szkoły.

Ale nie tylko. To także rocznica tego, co zaczęło się w Europie 75 lat temu.

Dobrze by było, gdyby wspólnym mianownikiem dla obu była nauka. Dla małych - tych, co w szkole, i dużych - co myślą, że dużo albo wszystko wiedzą, którzy mają w ręku różne, czasem poważne i niebezpieczne zabawki. Nauka płynąca z tego, co było, ale i z uświadomienia sobie tego, co może być.

To jest kolejna z tych rzeczy ważnych, ale oczywistych, o których na co dzień się nie pamięta. Dlatego ważne jest, by powtarzać, jak lekcje. Uczyć się ciągle, uczyć się przez całe życie.

No i - uczyć się od mądrych. Zmarły w kwietniu Gabriel Garcia Marquez, noblista (tak, to ten od przywołanych niedawno "Stu lat samotności"), powiedział: "człowiek ma prawo patrzeć na drugiego z góry tylko wówczas, gdy chce mu pomóc, aby się podniósł". Czy ktoś o tym pamięta?

Do szkoły!

niedziela, 24 sierpnia 2014

24 sierpnia

24 sierpnia 1998 byłem na Ukrainie. To był ledwie pierwszy tydzień pobytu, który miał potrwać trzy lata, choć wtedy jeszcze tego nie wiedziałem...

Nigdy wcześniej nie byłem za wschodnią granicą i dziwiłem się bardziej, niż wielu rzeczom dziwię się zazwyczaj. Dziwiłem się ludziom, językowi, zwyczajom, innemu rodzajowi wrażliwości. Czasami miałem miłe wrażenie cofnięcia się do czasów dzieciństwa.

Nasze kraje były w - pomimo wszystkich różnic - podobnej sytuacji, złotówka do hrywny 1:1, pierwsze lata wolności...

To było jedno z pierwszych oficjalnie obchodzonych Świąt Niepodległości na Ukrainie. Bardzo gorący dzień, na ulicach mnóstwo weteranów - starszych panów w mundurach z dziesiątkami orderów, przesadnie umalowane i nieco zbyt krzykliwie ubrane panie (wiele także z orderami), całe rodziny świętujące na trawnikach, wszędzie kiełbaski i wódka, ludzie tańczący wprost na ulicach, wstrzymujący ruch tramwajów... A wieczorem chyba pierwsze w historii sztuczne ognie.

Dziś, 24 sierpnia 2014, wszystko jest zupełnie inne. Jedna złotówka kosztuje 4 hrywny. My jesteśmy na wakacjach, tam każdego dnia przybywa weteranów.

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Nieobecność

Nieobecność jest czymś, co może strasznie zmęczyć, przygnębić, zasmucić... Szczególnie wtedy, gdy dotyczy kogoś bliskiego.

Jeśli przywykamy do obecności, choćby zdalnej - tej telefonicznej czy komputerowej - ale stałej, nieobecność odczuwana jest niemal jak fizyczny ból związany z brakiem czegoś, kogoś. I boli mocno.

Wydaje się, że ważne jest, by nieobecność nie zamieniła się w "sto lat samotności".

To zupełnie nie to samo; nieobecność jest "tylko", samotność - "aż".

Bo przecież wkrótce - cokolwiek miałoby to oznaczać - zobaczymy się i znów będziemy. Będziemy razem. RAZEM.

To jedno słowo, ze wszystkim, co nosi w sobie, potrafi zamienić każde "aż" we wszystkie "tylko". :)))


wtorek, 12 sierpnia 2014

Szóste lekcje

Spotkaliśmy się już szósty raz! W Jabłonkowie w Czechach realizacja naszego projektu przekroczyła połowę - zarówno czasowo (rok), jak i z punktu widzenia przeprowadzonych działań: teraz pozostały już tylko 4 spotkania partnerów. Mobilność do Czech była wyjątkowa - jak wszystkie inne - z sobie tylko właściwych powodów. Co myślimy? Co czujemy? Co w nas pozostanie?


"Spotkanie w czeskim Jabłonkowie zbiegło się z ważną datą z życia EDI'ego - jego pierwszymi urodzinami. Nasz EDI ma już roczek i jak przystało na taką okazję był tort (nawet dwa) ze świeczką i gromkie "sto lat"!

Niby to tylko rok, ale chyba wszyscy czujemy, że z EDIm czas płynie inaczej. Tyle spotkań, nowych informacji i wrażeń, wspólnych wędrówek, zabaw, biesiad, żartów, niekiedy kłopotów, wyzwań, nieporozumień i wielu, wielu ludzi bez których EDI nigdy nie byłby takim udanym "dzieckiem".

Miło było celebrować pierwsze urodziny wśród "projektowej rodziny", przyjaciół, wesołych i życzliwych, a przede wszystkim gościnnych polskich goroli z Zaolzia! Dzięki nim przez sześć dni chłonęliśmy lokalną tradycję, poznawaliśmy meandry historii regionu i podziwialiśmy piękno górskich, przygranicznych okolic.

EDI, Ty szczęściarzu! Też chciałabym spędzić swoje kolejne urodziny z taką kompanią w Jabłonkowie, podczas Gorolskiego Święta, gdzie "gorolskie śpiewanie, granie, tańcowanie, na zawsze nam wszystkim w pamięci zostanie"!

Joanna, Grecja


"Nauczyłem się jak przygotowywać duże imprezy: szukać sponsorów, wolontariuszy, środków, pracowników, artystów, jak przyjąć gości.

Udział w warsztatach edukacyjnych dla menedżerów instytucji nauczył zarządzania partnerstwem w projektach, co rzeczywiście będzie bardzo ważne dla naszego Związku"

Ryszard, Łotwa


"Jabłonków zostanie na długo w mojej pamięci jako piękny górski teren, ale najdłużej pozostanie lekcja, tak, jak pamiętamy pierwszy dzień w szkole podstawowej.

Ponieważ ja też jestem góralką, ale żyjącą na nizinach, a nawet poniżej poziomu morza,to na spotkaniu w Jabłonkowie utkwiło mi coś,co pozostanie w mojej pamięci na zawsze: Oni i ich Góralsko Swoboda. Górale żyjący na Zaolziu solidaryzują się tak samo jak wtedy,kiedy byli jednym Narodem, późnej Węgrami, Austriakami, Czechosłowakami,a teraz żyją w Czeskiej Republice, zawsze pozostali sobą. Zmiany granic czy rządów nie miały na ich solidarność i ich korzenie wpływu, pozostali Polakami. Ich zachowanie zasobów kulturalnych regionu, integracja oraz wzmocnienie tożsamości podkreślają na co dzień poprzez zachowanie gwary, rzemiosła i muzykowanie. Folklor to dziedzictwo narodowe, Gorolski Święto potwierdza to w 100%.

Piękna lekcja integracji, która uświadamia że, drzewo bez korzeni usycha. Często spotykam Polaków w Holandii, którzy wstydzą się przyznać że są Polakami... "Każdy ma Ojczyznę, czy Ojczyzna ma nas".

Zosia, Holandia


"Podczas mobilności nauczyłem się efektywnej wymiany doświadczeń z partnerami z organizacji członkowskich.
Najbardziej wartościowe było dla mnie poznawanie życia Polaków w Republice Czeskiej.
W pamięci zachowam wiedzę nabytą podczas konferencji na temat historii regionu.
W edukacji dorosłych wykorzystam spotkania w jak największym gronie, by móc wymieniać się doświadczeniami i zdobytą wiedzą."

Tomek, Francja


"Jak miło było mi uświadomić sobie, że pochodzę z niezbyt oddalonego od Czech regionu Polski (Opole), a teraz dane mi było poznać "żywą" oazę polskości za czeską granicą."

Ta mobilność pozwoliła nam poznać bogactwo kultury i sztuki gorolskiej. Górale z trzech sąsiadujących ze sobą krajów śpiewali przy tych samych znanych melodiach - niby innym językiem, ale zrozumiałym, a może tylko swoją gwarą ? Śpiewali i grali dla wszystkich i wszyscy ich słuchali, bawiąc się świetnie: czy to Polacy, czy Czesi, czy Słowacy i my - z tylu krajów Europy! Czeski partner (PZKO) zdał egzamin z integracji z powodzeniem!

Konferencja i panel prezentujący różnorodne historie mieszkańców wcielonego do Czech - niegdyś polskiego regionu - jego zasiedlenie przez napływowych Czechów - zobrazował zachodzące w konsekwencji zmiany: wielonarodowość, wielokulturowość, borykanie się z problemami "inności", problemami mniejszości narodowej. Jednocześnie jednak przedstawiono dążenia do akceptacji współistnienia. Pomimo różnic (szeroka gama), ludzie tam mają wiele wspólnego i wyrażają to podczas Święta wspólną zabawą, śpiewem i tańcem, w którym wszyscy się jednoczą otwierając serca i ramiona jak do braci. Jest to widoczna zasługa działań PZKO - okazuje się, że można przełamać uprzedzenia a nawet nienawiść, wrogość i nietolerancję, ale to wymaga nieustannych starań i cierpliwości - poświęcenia i konsekwencji w dążeniu do celu. Podczas spotkań oficjalnych i nie -, dominowała atmosfera szczerej życzliwości - uśmiechy malowały się same na twarzach.

Brawo PZKO-wcy, którzy kultywują polskość, będąc wzorem dla innych, wychodząc i prezentując to otwarcie i z honorem. Jest to coś co budzi we mnie dumę.

Moja konkluzja: z każdą mobilnością jest nas więcej! Przyciągamy wiele osób spoza grona EDI - ego. Z przyjemnością zauważam, że przyjeżdża coraz więcej osób towarzyszących, które zarażamy bakcylem integracji. I czują się dobrze wśród nas. Dlaczego? Jesteśmy otwarci i tolerancyjni dla tych "spoza", tych "innych", chętnie poznajemy "nowych", pokazując tym samym, że człowiek człowiekowi nie musi być wilkiem, i że można się dogadać z Grekami nie znając greckiego, z Francuzami nie znając francuskiego, itd., itp. - wystarczy tylko chcieć. My też jesteśmy lepiej postrzegani i akceptowani przez "innych" - czyli prawidłowo - działa to w obie strony.

MOBILNOŚĆ INTEGRUJE - INTEGRACJA MOBILIZUJE do dalszych pomysłów!"

Elżbieta, Grecja


"Pierwsza lekcja wiąże się z przypomnieniem sobie - bo przecież już "dotkniętej" ledwie gdzieś, kiedyś, w szkole - skomplikowanej i niełatwej historii Zaolzia i ludzi, którzy mieszkając tam od wieków, poddawani byli wszystkim zmianom, które bieg historii im przynosił. Bliższe poznanie tej historii pozwala w sposób szczególny zdać sobie sprawę z tego, jak ważna i trudna zarazem jest kwestia utrzymania tożsamości tam, gdzie po wielokroć wystawiana jest ona na próbę. Szczególnie budującym jest fakt, iż bardzo ważna część tej tożsamości - język - to gwara "polska".

Kolejna lekcja, pochodna poprzedniej, związana jest z szacunkiem, jaki budzić musi sposób, w jaki nasi Zaolzianie sobie z tym radzili i radzą. Pozostając sobą prezentują i promują swą tożsamość zamkniętą w folklor, który przyciąga, jest atrakcyjny w formie i treści. Integracja "dzieje się" niejako "przy okazji", przy czym to nie mniejszość "musi", ale większość CHCE integrować się z tak pokazywaną mniejszością. Świetna forma edukacji!

Wreszcie, niesamowitym doświadczeniem była możliwość czynnego udziału w przygotowaniu i realizacji święta, które było znakomitym przykładem prezentacji swojej "inności" w sposób przyjazny. Uczestniczenie "od środka" w bardzo sprawnym przygotowaniu imprezy dla kilku tysięcy gości było świetną lekcją organizacji i zarządzania."

Jarek, Polska


czwartek, 7 sierpnia 2014

Powrót

Wróciliśmy więc. To był trudny powrót. Nasze spotkanie samo w sobie było trudne: długie i intensywne, z mnóstwem przeróżnych działań wypełniających całe dnie. Górki i dołki - dosłownie i w przenośni.

Wróciliśmy do siebie, ale chyba każdy chce... wrócić tam. Zostawiliśmy na Zaolziu kawałki siebie; chyba znaleźliśmy też nowe, które zabraliśmy z sobą.

To spotkanie i dni spędzone wśród przyjaciół "stamtąd" zmusiły nas do zastanowienia się nad paroma rzeczami, które dotychczas większości wydawały się oczywiste. Na przykład nad kwestią tożsamości: kim jestem? skąd? co mnie tworzy? kim się czuję? No i: czy to wszystko jest dla mnie ważne, czy ma znaczenie?

Spędziliśmy godziny roztrząsając to na konferencjach, ale chyba jasne jest, że każdy musi ułożyć się z tymi sprawami w sobie. Być może więcej niż konferencje dały nam w tym względzie "zwyczajne" chwile spędzone z Wami, gorole, którzy akurat nie macie żadnych wątpliwości: w górach, przy pracy i przy zabawie i chłonięcie - świadomie czy nie - tego, co macie w sobie i jacy jesteście.

A teraz, po powrocie, wypadałoby odrobić tę lekcję. By ten powrót nie był po prostu pokonaniem dystansu, ale by miał głębszy sens. Też - po prostu.