niedziela, 22 września 2013

Język obcy

Dlaczego dzieje się tak, że dużo łatwiej przychodzi ludziom wyrażanie emocji negatywnych, niż pozytywnych? Że w miejsce argumentów czy poglądów wolą używać inwektyw?

Uprzedzenia, nietolerancja czy nienawiść wobec ludzi w jakikolwiek sposób "innych" od większości to w Europie (i, oczywiście, nie tylko) poważny problem. Uczucia te zwykle przeradzają się w różnego rodzaju, bardziej lub mniej drastyczne, działania, które można określić słowem "prześladowanie". O ile 10 lat temu takie działania powodowała przede wszystkim przynależność rasowa i etniczna adresatów, obecnie prym wiedzie homofobia (doświadczyło jej ok. 60% osób LGBT)*

Ileż to razy słyszeliśmy: "Polacy to złodzieje", "Żydzi do gazu", "asfalt powinien leżeć na swoim miejscu" czy, ostatnio, "pasożytnicze ścierwo" (o Cyganach). No właśnie: słyszeliśmy. Nie tylko w tłumie, ale z ust polityków różnej maści i rangi, celebrytów, osób znanych - z rożnych powodów autorytetów, którzy właściwie bez przerwy goszczą w mediach, przez co te słowa docierają do tysięcy odbiorców. I zostają. Doskonale wiadomo jaką siłę mają media, jak słowo pisane i mówione wpływa na świadomość odbiorców kształtując ich światopogląd i postawy, jak wpływa na zachowania. Moc słów jest ogromna. A słowa zamieniają się w czyny.

Podczas ubiegłotygodniowej konferencji Rady Europy Thorbjorn Jagland, sekretarz generalny, powiedział: "Mowa nienawiści, sącząc się, przekształca świadomość, prowadząc do fizycznych ataków. (...) Holocaust był możliwy, bo wcześniej za pomocą słów odczłowieczono Żydów. Obojętność w sprawie mowy nienawiści to społeczne samobójstwo."
To dlatego np. wielokrotnie powtórzone "Polacy zabierają nam pracę" staje się powszechnie uznanym i niekwestionowanym faktem, który wywołuje określone zachowania, np. w Holandii.

Niektórzy nie potrafią zbudować poczucia własnej wartości poprzez własne dokonania, ale przez wytworzenie i pielęgnowanie obrazu "wroga". Inni są po prostu głupi albo niezdolni do samodzielnego myślenia, przez co łatwo ulegają manipulacji lub bezkrytycznie wierzą w to, co usłyszą w mediach. Dlatego potrzebna jest elementarna edukacja, która uczy wyrażania uczuć i poglądów oraz wymiany argumentów w sposób świadomy zamiast łatwego wykrzykiwania słów mogących przynieść skutki, z jakich nie zdajemy sobie sprawy. Jak w przyszłości będzie wyrażało myśli dziecko, które zamiast: "wydaje mi się, że poświęciłeś za mało czasu na naukę do tej klasówki, co o tym sądzisz?", słyszy: "jesteś debilem!"? Co musieli kiedyś słyszeć ci, którzy dziś używają agresji słownej w stosunku do wszystkich i wszystkiego, co jest inne, trudne albo czego nie rozumieją?

Na co dzień używamy wielu języków, ale wciąż potrzebujemy edukacji, by mowa nienawiści pozostała dla nas językiem obcym. Od siebie nawzajem będziemy uczyć się rozmawiać bez wartościowania i negatywnych emocji.  Rozmawiać, by zrozumieć. Między innymi po to powstał EDI.

* Tegoroczne badania przeprowadzone przez Fundusz Norweski w krajach członkowskich UE.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz