Dziwne słowo nam się znalazło w tytule... Ciekawe, skąd się wzięło i czy w ogóle istnieje (komputer uparcie podkreśla i proponuje np. "jednopienność" /???!!!/)? I co oznacza?
Być może nastrój, który powoduje, że do głowy przychodzą takie słowa?
A może kolory drzew i szum towarzyszący opadaniu liści, które potem szeleszczą (tu nie podkreśla, ale niech wymówi to np. Niemiec!) pod stopami?
Albo muzykę czy melodię, która zwykle towarzyszy nam właśnie jesienią i przywołuje ten szczególny rodzaj melancholii? Może pod kraciastym, ciepłym kocem, z filiżanką w ręku...
Czy może większą skłonność do zwolnienia i wyciszenia po bardzo aktywnym i męczącym półroczu i zastanowienia się, co się tak naprawdę w tym czasie stało? Co zrobiliśmy, czego się nauczyliśmy, jak to wykorzystamy? Kogo spotkaliśmy i czy były to naprawdę wartościowe spotkania? Przeglądamy zdjęcia? Zdjęcia z "mobilności"? Uśmiechamy się do nich? Do wszystkich? Co i jak mocno oraz kiedy czuliśmy? Jakich wyborów dokonaliśmy i czy były to wybory dobre? Co się udało, a co nie? Czy niczego byśmy nie zmienili, nie cofnęli? Niczego nie żałujemy? Jacy dziś jesteśmy? Mądrzejsi? Szczęśliwsi? I co pozostanie "na zawsze" po tych intensywnych sześciu miesiącach?... Jacy wstaniemy spod koca wiosną???
Pewnie dla każdego co innego; być może każdy ma swoją własną, "prywatną" jesienność? Ale i tak w najgorszej sytuacji są ci, co lubią doświadczać jej w parku, w okolicach zmroku, wraz ze swymi małymi pieskami w kolorze opadłych liści!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz