środa, 31 grudnia 2014

Noworoczne postanowienia

Za parę godzin będzie już jutro. Dość szczególne, bo 1 stycznia. Nowy Rok!

Czy postanowiliście sobie coś w związku z tym? Prawie na pewno tak, o czym dalej. No więc co? Ostatni papieros? Ostatnia szklanka? Ostatnie... A może podeszliście do sprawy "pozytywnie" i zamiast postanawiać, czego nie będziecie, postanawiacie, co będziecie? Będę niepalący, będę na diecie, będę super gościem... :)

Każdego roku ok. 50% Polaków układa listę noworocznych postanowień (tak mówią regularne badania OBOP i CBOS), która... jest bardzo podobna do tej sprzed roku. Aż 42% z nas obiecuje sobie właśnie stosowanie diety, ograniczenie picia i rzucenie palenia. Zmiana pracy, wzrost zarobków i awans to postanowienia nawet 30%. Co ciekawe, aż 86% wydaje się (wierzy, jest przekonana!), że całkowicie lub choćby częściowo te postanowienia zrealizuje. Tymczasem okazuje się, że tylko 5% osób w swoich postanowieniach wytrzymuje i realizuje wyznaczone cele. Co dwudziesty...

Fajnie jest wyznaczać i mieć cele (zawsze są atrakcyjne, prawda? to wyobrażenie sobie siebie na końcu drogi!), ale codzienna, często ciężka i monotonna praca oraz wyrzeczenia związane z ich osiąganiem okazują się za trudne. Mało kto ma naprawdę silną wolę i jest w stanie wytrwać w dyscyplinie, którą... sam sobie narzucił. Być może też cele, same w sobie, zostały niewłaściwie zdefiniowane (np. są zbyt ambitne, nierealne)?

OK, spróbujmy postanowić sobie coś na ten Nowy Rok. Może tak: na naszym blogu będzie ukazywał się co najmniej 1 wpis tygodniowo. Co sądzicie? Za ambitnie? Chyba nie: to jest 57. post w 2014, a przecież rok kalendarzowy ma 52 tygodnie. Musi się udać. Poza tym... cele osiąga się łatwiej, gdy lubi się to, co i po co się robi.

Jakiekolwiek są Wasze postanowienia - wytrwajcie. I bądźcie z nami, z EDI'm. Powodzenia!

Ale jeśli nie... Spokojnie: za rok znów będzie Nowy Rok i kolejna szansa!

Bardzo szczęśliwego 2015!!!


wtorek, 30 grudnia 2014

O nas 2

W artykule z 14 grudnia zamieściliśmy fragmenty wystąpienia Pana Michała Lipińskiego z naszej grundtvigowej konferencji w Paryżu nt. postrzegania Polaków za granicą. Były fajne, bo przedstawiały obraz "ogólny" (wg terminologii filmowej: "plan pełny" albo "panorama") nas w oczach innych Europejczyków.

Dzisiaj trochę szczegółów z tego referatu (w filmie: "zbliżenie: detal", np. palec z pierścionkiem) - jak nas widzą poszczególne nacje i dlaczego? Dla informacji, ale - przede wszystkim - wyciągnięcia wniosków i podjęcia działań, by w nadchodzącym roku zmienić to, co zmienić trzeba i można: tam, gdzie możemy, gdzie mamy na to wpływ, wolę i energię... Gotowi? Weźcie oddech i...

"Ciekawym przypadkiem jest Belgia. Otóż wśród rodowitych mieszkańców Belgii nasz wizerunek jest oparty głównie na historii. Polska jest postrzegana stereotypowo: jako kraj wolniej rozwijający się, niż w rzeczywistości, zimny, o surowym klimacie, duży, szary i smutny, kojarzący się z cierpieniem i walką. Polacy postrzegani są często jako osoby o niskich kwalifikacjach, pracujące na czarno, nie stroniące od alkoholu. Znani Polacy to przede wszystkim Jan Paweł II i Lech Wałęsa. Zgoła odmienny obraz Polski i Polaków przedstawiają napływowi, europejscy mieszkańcy Belgii, pracujący np. w Brukseli. Dostrzegają oni potencjał polityczny, gospodarczy i demograficzny Polski. Polakom przypisywane są przez nich takie cechy jak: ambicja, odwaga, przebojowość, młodość i dynamizm. Jednocześnie wyniki badań wskazują, że grono to docenia polską kulturę, która znajduje się w ich ocenie na pierwszym miejscu wśród obszarów wyróżniających Polskę.

Krajem, w którym postrzeganie Polski i Polaków zmieniło się w sposób bardzo wyraźny jest Wielka Brytania. Przyczynili się do tego Polacy, którzy po 2004 roku osiedlili się na Wyspach. Polską emigrację w Wielkiej Brytanii często określa się mianem „ambasadorów polskości”. Polacy są lubiani przez Brytyjczyków w relacjach personalnych. Dzięki polskim imigrantom Polacy nie stanowią już dla Brytyjczyków narodu nieznanego i egzotycznego. Intensyfikacja kontaktów między Polakami i Brytyjczykami, również na niwie zawodowej, pozwoliła mieszkańcom Wysp na wyrobienie sobie zdania o Polakach. Ponad połowa Brytyjczyków uznaje, że Polacy są do nich podobni. Brytyjczycy akceptują Polaków w rolach turystów, sąsiadów, przyjaciół czy członków rodzin. Najtrudniej jest im zaakceptować Polaka w roli radnego, czy obywatela. Dużym uznaniem brytyjskich pracodawców cieszy się praca Polaków. Niestety oczach ponad 70% Brytyjczyków polski emigrant to nadal pracownik niewykwalifikowany, podejmujący się najcięższych prac, ale wykonujący je sumiennie i rzetelnie. Choć wpływ polskiej imigracji na gospodarkę jest pozytywny, ponad połowa Brytyjczyków nadal uważa, że obecność Polaków na Wyspach wiąże się ze wzrostem wydatków na opiekę społeczną.

W Niemczech wyniki badań wskazują na niejednolity wizerunek Polski wśród elit niemieckich i wśród ogółu społeczeństwa. Podczas, gdy przedstawiciele elit mają pozytywny obraz Polski, w społeczeństwie nadal funkcjonują wzmacniane przez media negatywne stereotypy, np. Polaków jako złodziei samochodów. Za pozytywny sygnał należy jednak uznać poprawę opinii Niemców na temat charakteru Polaków. W wizerunku Polski dominują skojarzenia związane z życiem codziennym – a wśród nich niestety elementy negatywne (przestępczość, kradzieże, praca na czarno). Ale wskazuje się też na skojarzenia pozytywne takie jak: tanie zakupy, bazary, czy siła robocza (m.in. dobrzy robotnicy, rzemieślnicy, tani pracownicy). Jako nowe zjawisko wskazuje się na dobrych polskich piłkarzy. W drugiej kolejności Niemcy przywołują skojarzenia z Polską dotyczące turystyki i kultury (krajobraz, przyroda, miasta, urlop, polska kuchnia).
Do częstszych skojarzeń należą także te związane ze wspólną historią (przede wszystkim wydarzenia II wojny światowej, ale też komunizm czy „Solidarność”). Warto wspomnieć, że najnowsze badania wskazują, iż w relacjach między Niemcami i Polakami przeszłość odgrywa coraz mniejszą rolę – odsetek skojarzeń w tym obszarze spadł w stosunku do 2008 r. z 16% do 6%. Zwiększyła się grupa skojarzeń związanych z cechami charakteru Polaków, wśród których zdecydowanie dominują cechy pozytywne - uprzejmi, mili ludzie, towarzyscy, uczynni, dobrzy sąsiedzi. Po okresie spadku pozytywnych postaw Niemcy znów bardzo dobrze oceniają też stosunki polsko-niemieckie – w 2013 roku aż 70% określiło je jako bardzo lub raczej dobre, podczas gdy w 2008 było to 48%. W 2013 r. w porównaniu z wcześniejszymi badaniami ustabilizował się też poziom akceptacji dla Polaków w różnych rolach społecznych. Blisko 80% ankietowanych jest skłonnych zaakceptować Polaków w rolach współpracowników czy sąsiadów, ponad 70% wyraża aprobatę dla osiedlania się Polaków w Niemczech. Ponad 60% badanych akceptuje Polaków w rolach obywateli niemieckich.

Niezbyt korzystny pozostaje wizerunek Polski w Holandii. Co gorsza wydaje się on być raczej trwały. W badaniach TNS OBOP z 2010 r. Holandia znalazła się w grupie krajów, które postrzegają Polskę jako kraj mało nowoczesny, nieco zapóźniony, religijny, rolniczy i nastawiony głównie na tradycję i historię, borykający się z korupcją. Obraz ten potwierdzają badania Instytutu Spraw Publicznych z 2012 r., w których Polska jawi się jako kraj postkomunistyczny z regionu Europy Wschodniej, gdzie demokracja dopiero się rozwija. W opinii znaczącej grupy Holendrów w Polsce panuje wysokie bezrobocie, biurokracja i korupcja. Silne są wpływy Kościoła katolickiego. Wśród najczęstszych spontanicznych skojarzeń z Polską Holendrzy najczęściej wskazywali na: złą sytuację ekonomiczną i niski poziom rozwoju, polskich imigrantów, przestępczość, kradzieże, tanią siłę roboczą, pracę na czarno oraz zimny klimat i złą pogodę. Ponadto wedle TNS OBOP Holendrów charakteryzuje jeden z najniższych poziomów wiedzy na temat Polski wśród Europejczyków – nic lub prawie nic o Polsce nie wie 82% badanych z Holandii. Źródłem wiedzy o Polsce są dla Holendrów przede wszystkim polscy turyści i imigranci. Holendrzy, obok Austriaków i Niemców żywią też do Polski najwięcej negatywnych odczuć. Lepiej, niż sama Polska są w Holandii postrzegani Polacy. Wśród cech im przypisywanych znalazł się jeden przymiotnik negatywny – nadużywanie alkoholu. Pozostałe cechy typowego Polaka to – pracowity, religijny, przedsiębiorczy, gościnny. Podstawowe skojarzenia z Polakami dotyczą kwestii zatrudnienia, poszukiwania pracy, gotowości do ciężkiej pracy. Polscy pracownicy mają opinię sumiennych i rzetelnych, a w ocenie Holendrów pracodawcy są usatysfakcjonowani ich pracą. Wedle badań Holendrzy są gotowi zaakceptować Polaków w charakterze turystów (89%), przyjaciół (76%), współpracowników (68%) czy sąsiadów (62%). Prawie połowa badanych akceptuje osiedlanie się Polaków w Holandii na stałe i nadanie im holenderskiego obywatelstwa, choć zauważa się tutaj nasilenie postaw przeciwnych.

Na Litwie Polska jest postrzegana neutralnie, w sposób, który można opisać jako „normalny”, zbliżony do rzeczywistości. Główne skojarzenia Litwinów z Polską są związane z bliskością geograficzną: sąsiedni kraj, podobny do Litwy, do którego można pojechać na zakupy. Jednocześnie niemal co piąty badany nie miał żadnych skojarzeń. Większość Litwinów uważa Polskę za ważnego partnera Litwy w dziedzinie polityki zagranicznej. Nasz kraj postrzegany jest jako demokratyczny, respektujący wolność słowa, o wysokim wzroście gospodarczym. Rzadkie są opinie o wysokim poziomie ubóstwa, bezrobocia czy korupcji.
Podstawowym źródłem informacji o Polsce i jej mieszkańcach są dla Litwinów media, a znacznie rzadziej najbliższe otoczenie (przyjaciele, krewni) czy Internet. Co trzeci badany w ogóle się Polską nie interesuje. Polacy i Litwini to narody do siebie podobne – ponad połowa Litwinów jest zdania, że ludzie tych narodowości mają więcej podobieństw, niż różnic. Wizerunek Polaków na Litwie jest raczej pozytywny, opisuje się ich takimi cechami jak religijni, przedsiębiorczy, wykształceni, nowocześni, weseli, pracowici, porządni. Pojawiają się też cechy negatywne: nietolerancja, nieprzyjazność, brak szczerości, nierzetelność. Cześć Litwinów zarzuca nam, że próbujemy rządzić się w nie swoim kraju i wywyższamy się."

Dużo? A co, mało ma być??? I przyjemnie? Wnioski, wnioski i praca... Ta może być wykonana poprzez uśmiech w sklepie i na ulicy, przez zwykłe, codzienne, "bycie" i "dzianie się". Pewnie, że czasem trudno. Ale... pamiętajmy, że jesteśmy Polakami - a to zobowiązuje!



środa, 24 grudnia 2014

Na Święta... O czym czasem szumi wiatr?

Dzisiaj Wigilia. Choć razem, jesteśmy raczej osobno, w swoich światach, swoich domach, rodzinach. I niech tak dziś zostanie. W tym szczególnym dniu dedykujemy Wam szczególny wiersz. Przystańcie na chwilę, przeczytajcie, pomyślcie...

O CZYM CZASEM SZUMI WIATR...?

O pięknych sercach brzydkich ludzi,
O bogactwie tych, co na chleb nie mają,
O Prawdzie mądrych, których Świat nie złudził,
O śmierci dumnych, co myślą, że i śmierć przetrwają;

O zaklętym w każdy horyzont marzeniu,
O skrzydłach, co nie u ramion lecz serc,
O rękach brudnych od pracy, lecz czystym sumieniu,
O Miłości takiej, co ponad śmierć....

A bywa, w tej szczególnie Roku porze,
Że w swym wiecznym szast - prast,
Mówi o drodze do domu - twardej jak orzech,
Niesie zapach choinek, chleba i wigilijnych ciast...

Więc szeroko otwierajmy oczy, uszy serc,
Drzwi domów uchylajmy i szeroko ramiona,
By nic nie uronić, by czuć czas opłatka, i świec
I tego co w Kolędzie wiatr przyniesie do nas....

Staszek SDG


Pięknych Świąt! Pięknych Waszymi sercami, myślami, marzeniami i życzeniami. Niech się spełnią!

Osobno, ale jednak Razem.

wtorek, 16 grudnia 2014

Dzisiaj

Dzisiejsze wiadomości (za: Onet.pl):

"141 zabitych - to najnowszy bilans ataku talibów na szkołę w Peszawarze w Pakistanie. Była to najtragiczniejsza akcja terrorystyczna w historii kraju. Wśród zabitych jest 132 uczniów i dziewięciu pracowników szkoły, prowadzonej przez wojsko. Około 120 osób zostało rannych.

Dziewięciu terrorystów, przebranych w mundury wojskowe, wtargnęło rano do szkoły. Jeden z nich zdetonował ładunek wybuchowy, który miał przy sobie, a pozostali rozbiegli się po klasach i zaczęli strzelać do dzieci i pracowników."

Tyle dzieci... Kim trzeba być, by robić takie rzeczy? W imię czego? Wiary? Boga? Naprawdę???

A teraz inny cytat, który - nie pomniejszając tej potworności - daje nadzieję. Daje tym bardziej, że tekst napisał muzułmanin (Abdennour Bidar, francuski pisarz i filozof; cytaty są fragmentami jego listu otwartego do wierzących muzułmanów, który ukazał się w październiku w magazynie "Le Nouveau Marianne". Za: ListyZNaszegaSadu.pl).

"Drogi świecie muzułmański, [...] nie masz pojęcia, kim jesteś ani dokąd chcesz iść, i to czyni cię równie nieszczęśliwym co agresywnym. Uparcie nie słuchasz tych, którzy wzywają cię, byś się zmienił, uwalniając się wreszcie spod zwierzchnictwa, jakie przyznałeś religii nad całym twoim życiem. [...] Wybrałeś zdefiniowanie islamu jako religii moralnej, politycznej i społecznej, która musi rządzić jak tyran w państwie i w życiu codziennym, na ulicy i w domu, i w sumieniu każdego człowieka. Wybrałeś wiarę, że islam znaczy "poddanie się", i narzucanie tej wiary - mimo że sam Koran oznajmia, iż "nie ma przymusu w religii". Zmieniłeś koraniczny krzyk o wolność w rządy przymusu. Jak może cywilizacja tak bardzo zdradzić własny tekst? [...] Odmowa prawa do wolności religii jest jednym z korzeni zła, z powodu którego cierpisz, mój drogi świecie muzułmański [...]."

Gdzie jest miejsce na elementarne człowieczeństwo? Na bycie i życie razem na tym świecie, pomimo różnic? 132 dzieci... Nie ma słów.

niedziela, 14 grudnia 2014

O nas

Zaraz Święta i koniec roku; to taki czas, który sprzyja podsumowaniom. W ramach reminiscencji oraz by nastroić się pozytywnie, powróćmy na chwilę do naszej paryskiej konferencji z września i przypomnijmy sobie bardzo ciekawy referat pana Michała Lipińskiego dotyczący wizerunku Polski i Polaków za granicą. Oto kilka cytatów:

"W świetle badań zleconych w ostatnim roku przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych czy Polską Organizację Turystyczną można stwierdzić, że [...] w spontanicznych wypowiedziach osób ankietowanych, konsekwentnie przeważały pozytywne opinie na temat Polaków. Respondenci za kluczową i mocną stronę naszego kraju zgodnie uznawali cechy charakteru, czy też zachowanie Polaków. W ich opiniach atutem Polaków jest przede wszystkim fakt, że są: mili, sympatyczni, uprzejmi i przyjaźni, gościnni, a także otwarci, nie mają uprzedzeń, są uśmiechnięci oraz szczerzy. Coraz częściej w stosunku do Polaków pojawiają się takie określenia jak: dobrze wykształcony, ambitny, zaradny, pracowity, profesjonalny, pomysłowy, przedsiębiorczy.

Oczywiście niektórzy nadal wypominają nam: brak tolerancji, rasizm, uprzedzenia do reprezentantów innych narodowości, pijaństwo, styl jazdy samochodem i niegrzeczne zachowanie. Lecz badania jasno dowodzą, że negatywne skojarzenia z Polakami są przedstawiane przede wszystkim przez osoby, które nie były nigdy w Polsce i nie miały kontaktu z Polakami za granicą. Po części mogą być efektem niekorzystnych stereotypów na nasz temat funkcjonujących w przeszłości w obiegowej opinii. Obcokrajowcy zarzucają nam również brak umiejętności budowania wspólnoty oraz skłonność do narzekania."

Lepiej nam? No, to jeszcze troszkę, co tam:

"Najbardziej pozytywny odbiór Polski i Polaków widoczny jest wśród turystów odwiedzających nasz kraj. Aż 83% badanych deklarowało, że w Polsce im się podoba, 93% deklarowało chęć ponownego przyjazdu, a 99% poleciłoby wizytę w Polsce swoim znajomym lub rodzinie. Według ankietowanych Polacy są przede wszystkim przyjaźni, mili/sympatyczni, towarzyscy i gościnni, uprzejmi, ale również otwarci i tolerancyjni. Wśród wymienianych cech mieszkańców Polski przeważały słowa o pozytywnym znaczeniu. W pojedynczych wypowiedziach wskazywano negatywne skojarzenia np. że Polacy dużo piją (4%), są dziwni (3%), czy też narzekający (1%).

[...]

Powyższe wyniki badań oraz zaprezentowane opinie dowodzą, że wizerunek Polski i Polaków zmienia się na lepsze. Nasz kraj jest bardziej widoczny, rozpoznawalny i doceniany. Otworzyliśmy się na świat, daliśmy się poznać innym krajom i pokazaliśmy się z dobrej strony. Przede wszystkim pokazaliśmy światu dobrze wykształconych, świetnych fachowców. Polska jest krajem, który szybko się rozwija pod względem gospodarczym. Zmiany widać na każdym kroku – obecnie mamy lepsze warunki życia, lepszą infrastrukturę, mamy wolne państwo i swobody obywatelskie. Bardzo ważnym elementem w kontekście zmian na lepsze w naszym wizerunku jest wstąpienie Polski do Unii Europejskiej.

Największym kapitałem i potencjałem Polski są na chwilę obecną ludzie. To Polacy w największym stopniu kreują wizerunek Polski na świecie i to Polacy stają się głównym ogniwem budowy marki POLSKA. Jest to potwierdzenie badań prof. Wally’ego Olinsa, który już 10 lat temu sformułował tezę, że głównym atutem Polski są Polacy, reprezentujący przeciwstawne cechy, wyzwalające napięcie, niepokój i energię pobudzającą do działania i zmian."

Wracajcie do tego artykułu i przeczytajcie go od czasu do czasu. Właśnie tak nas widzą inni, pewnie lepiej, niż my sami. Nie bądźmy więc dla siebie straszni (vide post sprzed roku, z 31.12.2013)!

Polacy, o których mówią te badania, to nie jacyś anonimowi czy abstrakcyjni "oni". To my. To ja i Ty.

niedziela, 7 grudnia 2014

Na ochotnika

Dwa dni temu mieliśmy Dzień Wolontariusza. Podobno już prawie 1/5 ludzi w Polsce angażuje się w różne rodzaje nieodpłatnej pomocy (wg badań warszawskiego Stowarzyszenia Klon/Jawor). Ponad połowa z nich pomaga innym ludziom, a więcej niż 1/4 działa na rzecz najbliższego otoczenia: dzielnicy, miasta...

Do robienia "takich rzeczy" trzeba mieć nie tyle wolny czas, jak się wydaje większości osób "postronnych" (niezaangażowanych), ale przede wszystkim - zapał, chęć, siłę, wolę i determinację. Chyba najtrudniej jest znaleźć je w sobie i zrobić pierwszy krok, a potem następne. A wtedy czas znajdzie się zawsze.

Są ludzie, którzy czerpią radość i satysfakcję z dzielenia się tym, co mają, choćby to był właśnie czas, obecność czy słowa, które są komuś potrzebne. Dzielą się, a przez to mnożą... Mnożenie przez dzielenie, które prowadzi do poczucia osobistego szczęścia.

Trzymamy kciuki za nich wszystkich, za wolontariuszy. I dedykujemy słowa kard. Stefana Wyszyńskiego, które kilka dni temu na naszym profilu społecznościowym zamieściła Kasia z Amsterdamu: „Człowiek dopiero wtedy jest w pełni szczęśliwy, gdy może służyć, a nie wtedy, gdy musi władać. Władza imponuje tylko małym ludziom, którzy jej pragną, by nadrobić w ten sposób swoją małość." Wolontariusze, jesteście wielcy!


niedziela, 30 listopada 2014

Zima

Jest naprawdę zimno. Może nie jakoś bardzo, w końcu minus 5 da się wytrzymać, ale jednak. Szczypie w nosy, ręce w kieszeniach, czapki na głowach. Nawet pieski założyły swoje śmieszne ubranka. W porównaniu z jeszcze niedawną cieplutką jesienią różnica jest odczuwalna.

Zima to pora roku. Sorry, taki mamy klimat.

Zima nie powinna zdarzać się między ludźmi. Chłód w sercach nie prowadzi do niczego dobrego. Lodowate spojrzenia i chłodne dłonie nie pomagają zbudować więzi niezbędnych do tworzenia wspólnoty, bez której niemożliwe jest jakiekolwiek współdziałanie. Bez ciepła, które płynie z bliskości i zaufania, nie można zmieniać świata, a tylko razem jest to możliwe.

Chuchajmy i dmuchajmy, osłaniajmy najmniejszy płomyczek, by nie zniknął. Dbajmy o ciepło, nieustannie dokładajmy do ognia, bo łatwo gaśnie i trudno wzniecić go na nowo. I grzejmy się w jego cieple; to ciepło daje siłę i jest takie przyjemne! To akurat jedna z tych lekcji, których powinniśmy uczyć się od siebie nawzajem, ciągle i ciągle, zawsze. Powtórzenie i utrwalenie wiadomości. Lifelong learning programme.

A zima to tylko pora roku. Mija.

niedziela, 23 listopada 2014

Pasja

Są rzeczy, które przychodzą łatwo i jakby same; są też takie, które kosztują dużo wysiłku i trudu. Przy pierwszych czas płynie niezauważalnie, przy drugich wlecze się niemiłosiernie. Dotyczy to także wykonywanej pracy czy podejmowanych aktywności pozazawodowych.

Jeśli robimy coś, na czym nam zależy, czym się bawimy, co lubimy i robić chcemy, jest dużo łatwiej. Znajdujemy radość w nawet najbardziej trudnych lub pracochłonnych czynnościach i energicznie przemy do przodu "mimo wszystko". Nie straszne są przeszkody i przeciwności losu, a zmęczenie smakuje dobrze. Od ludzi, którzy pracują w ten sposób, często słyszy się: "moja praca to hobby". Wysokość wynagrodzenia nie ma wtedy większego znaczenia, motywacją jest radość z roboty i satysfakcja z wyników.

Ludzie aktywni, którzy nie mogą usiedzieć w miejscu i "muszą" coś robić, nie narzekają na brak zajęć, bo sami ich sobie szukają, i zwykle są to aktywności związane z ich zainteresowaniami czy cechami osobowościowymi; te pierwsze zresztą zazwyczaj wynikają z drugich. Wszyscy znamy takie osoby i być może czasem zastanawiamy się: jak to jest? Jak oni/one to robią?

Wydaje się, że słowem-kluczem jest PASJA.

Życzymy sobie, życzymy wszystkim :)


niedziela, 16 listopada 2014

Zespół

Ostatnio dzieje się coś dziwnego. Nie całkiem normalnego. W każdym razie coś, do czego nie przywykliśmy, i to na przestrzeni długich lat. Młodsi z całą pewnością nie pamiętają.

Chodzi o naszych piłkarzy, którzy... nie przegrywają. Mało tego, oni wygrywają, i to w meczach o punkty, z silnymi przeciwnikami! Niesamowite...

Oczywiście, jak to zwykle bywa, zewsząd słychać głosy rożnej maści ekspertów, znawców, specjalistów, samych piłkarzy wreszcie. Różne są to głosy, ale powtarzają jeden motyw: źródłem sukcesów jest poczucie wspólnoty, która wreszcie z grupy ludzi stworzyła zespół. Wspólny cel, dobra atmosfera, wzajemne wsparcie doprowadziły do zwiększenia wiary we własne możliwości i wreszcie sukcesów, które... budują i wzmacniają poczucie wspólnoty, dobrą atmosferę, wzajemne wsparcie, wiarę we własne możliwości. I tak dalej.

To jest lekcja, która przyda się nam wszystkim. Nie z podręczników, nie ze szkoleń, ale z życia, więc szczególnie wartościowa. Praca w zespole, oparta o wzajemne zaufanie do partnerów, bardzo podnosi efektywność i skuteczność podejmowanych działań, wpływając przy okazji na poczucie własnej wartości i sensu wykonywanej pracy wszystkich jednostek tworzących ten zespół. Poczucie sensu i... radość, po prostu.

I to by było na tyle.


niedziela, 9 listopada 2014

Reintegracja?

Zwykle jest tak, że po okresach intensywnych i wzmożonych przychodzą spokojne, a potem znów. W tych pierwszych dużo się dzieje, czas biegnie szybko, sprawy gonią sprawy. Chodzimy biegiem, nie nadążamy, czasem gubimy ważne fragmenty. W okresach spokojnych wreszcie można się ogarnąć. Pomyśleć spokojnie, przemyśleć i wyciągnąć wnioski. Poszukać i pozbierać własne kawałki, pogubione w tamtej bieganinie i być może złożyć je lepiej. Zreintegrować.

To dotyczy nas wszystkich - jako osoby i jako grupy. Jako grupa - EDI - odpoczywamy po półroczu, które było niezwykle intensywne, dużo nas nauczyło i zmieniło jako zbiorowość. Jako osoby także jesteśmy inni i tę swoją inność każdy musi ocenić sam. To, co poluzowane lub brakujące, może wymagać dokręcenia, uzupełnienia i reintegracji. Przed nami jeszcze trochę roboty do wykonania, po której przecież chcemy coś zostawić...

Pojutrze 11 listopada. Zadziwiające święto wszystkich Polaków, które... dzieli. Niepodległość nasza, niepodległość wasza, niepodległość ich? Niepodległości, zdaje się, nie można podzielić; każdy z nas ma jej w sobie dokładnie tyle samo i - co ciekawe - każdy ma dokładnie całą. Mnożenie przez dzielenie... :) To... może już wystarczy tych naszości i waszości, może wreszcie pora na reintegrację?


sobota, 1 listopada 2014

Przemijanie

Dzisiejszy dzień szczególnie sprzyja rozmyślaniom o przemijaniu. Patrzymy na dziesiątki migających światełek i wspominamy osoby, które były nam drogie, które kochaliśmy, lubiliśmy, podziwialiśmy lub po prostu znaliśmy.

Przemijanie nierozłącznie związane jest z czasem, nad którym nie mamy żadnej kontroli i który ciągle, niepostrzeżenie, robi swoje. Przemija. Ten nieubłagany, okrutny upływ widzimy w lustrze, na fotografiach. Żadnej kontroli, pogodzenie. Czasem irytacja czy nawet złość, ale bezsilna.

Podobno wszystko ma swój czas, a rzeczy - kolej. Pewnie tak. Ale może, wiedząc o tym, można by spróbować zrobić coś, by rzeczy, zanim przeminą i staną się przeszłością, wyglądały tak, jak życzylibyśmy sobie tego? Bo przecież nad tym, co i jak robimy, kontrolę mamy tylko my. Dokonujemy wyborów, podejmujemy decyzje i z dostępnych opcji wybieramy określone zachowania. A później... żałujemy lub nie.

Wielką sztuką jest żyć tak, by suma wyborów i zachowań zapewniały harmonię, spokój i zadowolenie - szczęście. Żyjemy między i z ludźmi, targają nami emocje. Falujemy jak sinusoida, jednak to my - dokonując wyborów - wywołujemy te fale, a w każdym razie w sporym stopniu możemy mieć na nie - nomen omen - wpływ. Zaplątani w codzienność i w pośpiechu często o tym zapominamy, ale być może warto zwolnić i zastanowić się nad tym, co rzeczywiście ważne, po co i dla kogo/czego warto żyć, jakie wybory i zachowania podjąć, by rzeczy w swej kolei wyglądały tak, jak byśmy chcieli, gdy już przyjdzie ich czas...

One i tak przeminą, ale może kiedyś, gdy spojrzymy za siebie okaże się, że były lepsze od tych niewybranych, bo nasze życie... szczęśliwe?



wtorek, 28 października 2014

Na końcu świata

Koniec świata to miejsce szczególne bardzo.

Na końcu świata cienie są dłuższe, rzeczy dzieją się inaczej, a czas płynie wolniej. W niedzielę zwolnił tak bardzo, że cofnął się o całą godzinę, przez co świt zaskoczył. A potem zmrok... Wydaje się, że chyba nawet zmieszały się ze sobą.

Na końcu świata mgła jest tak gęsta, że trudno dojrzeć nawet to, co jest bardzo blisko. Nie mógłby tam wylądować samolot.

Na końcu świata ludzie mówią, a czasem krzyczą, to, co myślą. Nie owijają w bawełnę, której tam zresztą nie ma. Ale jest dzika róża.

Na końcu świata nie ma zasięgu ani łączności. Niczego z niczym i nikogo z nikim.

Na końcu świata może zdarzyć się, że świat może przestać mieć znaczenie. Do tego stopnia, że nastąpi koniec. Koniec świata.

Dlatego jest atrakcyjny i trzeba siły, by stamtąd wrócić. Umieć i chcieć, i wrócić.


wtorek, 21 października 2014

Perypetie językowe



Tematem moich dzisiejszych rozważań jest język, duma, tolerancja i kultywowanie tradycji. Ja, podobnie jak wiele innych osób z Zaolzia (część Śląska Cieszyńskiego leżąca na terenie Republiki Czeskiej) zostałam wychowana w gwarze cieszyńskiej, jednej z gwar śląskich. Fakt, iż gwarę używam również w trakcie komunikacji z moją roczną córką, jest zatem naturalnym stanem rzeczy. Językiem tym posługuję się zarówno w domu, jak i w miejscach publicznych na Zaolziu, np. w komunikacji miejskiej, sklepach czy na placu zabaw. Gwarę słychać często, jednak częściej wśród starszej generacji. Zauważam to przede wszystkim teraz, kiedy ostatnio spędzam dużo czasu wśród młodych rodzin z dziećmi. Zanim nasza pociecha nauczyła się chodzić i bawić się z innymi dziećmi, nie myślałam o tym, że możemy być przez pryzmat języka odbierane jako „inne”.  Mieszkamy w mieście, wśród czeskojęzycznej większości, ale większość autochtonów zna i rozumie słowa użyte w gwarze. Język ten używany był na naszym terenie od zarania dziejów... Niestety, bardzo rzadko spotykam innych rodziców, którzy automatycznie zwracają się do dziecka w gwarze bądź po polsku. Zetknęłam się z różnymi reakcjami na temat mojej mowy. Muszę jednak przyznać, że negatywnych jest niewiele. Najczęściej zauważam obojętność, czasami zdziwnie. Szkoda. Cieszy mnie jednak to, że  język, w którym zwracam się do naszej pociechy w miejscach publicznych, rozkręca nie raz dyskusję. Czasami ludzie myślą, że pochodzę z wioski i dopytują, gdzie mieszkamy. Fakt, że mieszkam w tym samym mieście co oni, budzi wśród niektórych niedowierzanie. Tak jak gdyby nigdy nie słyszeli o Polakach na Zaolziu... Z rozmów z innymi matkami mówiącymi wyłącznie w języku czeskim często wynika, że znają gwarę, tylko jej nie używają. Mówią w tym języku np. z rodzicami czy dziadkami, ale nie ze swoimi dziećmi. Często się zdarza, że po kilku minutach naszej rozmowy zaczynają się do mnie wzwracać w gwarze – jak gdyby chciały się pochwalić, że też potrafią. Potrafią, ale do swoich dzieci mówią po czesku. Mam wrażenie, że myślą, że po prostu nie wypada. Chcą je przecież wysyłać do czeskiego przedszkola a gwara jest polska, inna. A innością zwraca na siebie człowiek uwagę. Trudno, nie mogę zmieniać sposobu ich myślenia, wierzę jednak, że mój stosunek do gwary i polskości rozbudzi w nich chociaż uczucie, że w Trzyńcu istnieją również młodzi ludzie, którzy są dumni, że są Polakami.


sobota, 18 października 2014

Paryskie "selfie"

Paryż! Właśnie w tym osławionym mieście świateł, miłości, mody i wielkiej polityki miało miejsce ostatnie tegoroczne spotkanie partnerów projektu EDI. Jeszcze żyjemy tamtymi chwilami - stymulująca konferencja „Made in Polska”, nie tylko liczny, ale i katalityczny skład naszej grupy, piękna pogoda, Wieża Eiffla, Łuk Triumfalny, Panteon, Bazylika Sacré-Coeur, Sorbona, Luwr, Katedra Notre Dame ..... i dziesiątki, a może setki, naszych „selfie” na ich tle.

Nic dziwnego, że pełni ekscytacji robiliśmy sobie bezustannie zdjęcia „z ręki”, czyli „selfie”. Po co? Najczęściej, aby pochwalić się, że Paryż zdobyty – veni, vidi, vici - a my świetnie się tam czuliśmy, i dobrze bawiliśmy, nie zapominając oczywiście o celu spotkania, czyli ciągłej, nieformalnej nauce, która "działa się" niejako przy okazji. To natomiast, co mogło nas zadziwić, to wygląd Panteonu– mauzoleum, w którym spoczywają najwybitniejsi obywatele zasłużeni dla Republiki Francuskiej m.in Wolter, Jan Jakub Rousseau, Victor Hugo, Emil Zola, Piotr Curie i Maria Curie-Skłodowska. 

Mianowicie kopuła, sufit i podłogi tego „czcigodnego” budynku, będącego dla każdego szanującego się Francuza i Europejczyka symbolem Paryża i Francji, sukcesywnie pokrywają się w ostatnim czasie tysiącami dużego formatu czarno-białych „selfie” ludzi różnej płci, wieku i rasy. Co łączy uwiecznionych na paryskich „selfie” blisko 4.000 ludzi pochodzących z kilkudziesięciu krajów? Jak udało im się „wspiąć”, pomimo wielu słów krytyki, na wyżyny Panteonu i pokryć 3.000 metrów kwadratowych jego powierzchni?

Otóż tych zwykłych śmiertelników połączyła idea. Idea zamanifestowania swoich poglądów, racji, potrzeb, marzeń dotyczących naszego świata. Idea potrzeby ludzi „z drzwi obok” do „wywrócenia” naszej rzeczywistości „do góry nogami”. A właściwie, do wyrzucenia z siebie tego co niepokoi, boli, wstrząsa na zewnątrz (czyli „inside out”). Połączył ich również projekt o takiej właśnie nazwie. Inside Out to przedsięwzięcie na skalę globalną, bez ustalonych ram przestrzennych, będący amalgamatem sztuki, ruchu społecznego i doświadczenia naukowego z zakresu psychologii człowieka. A Panteon to tylko czubek góry lodowej całego projektu: „selfie” przygotowanych przez grupy ludzi z przeszło 110 krajów jest już blisko 200.000 i znajdują się w najodleglejszych zakątkach naszego globu!

Nietypowy, ale nieprzypadkowy, jest sposób przekazu: wielki format zdjęć przykuwający naszą uwagę, zarezerwowany zazwyczaj dla polityków, VIP-ów, celebrytów i innych wielkich tego świata; „gorące punkty” na mapach miast i prowincji, uczęszczane przez dużą liczbę ludzi, to miejsca ich ekspozycji; natomiast tematem „selfie” połączonych w kolaże to ludzka twarz, pełna naturalnej ekspresji, będąca przekaźnikiem-plakatem ważnej myśli przewodniej w życiu swojego właściciela.

Autor Inside Out, paryski artysta-fotografik o pseudonimie JR, zdobywca nagrody TED w 2011 roku, mówi: „Pragnę, abyście stanęli w obronie tego na czym wam zależy przez uczestnictwo w światowym projekcie artystycznym, i RAZEM wywrócimy świat........ od środka na zewnątrz”.

Więcej naszych „selfie”? Jak najbardziej, i nie tylko w Paryżu, ale najlepiej z myślą przewodnią........










niedziela, 12 października 2014

Jesienność

Dziwne słowo nam się znalazło w tytule... Ciekawe, skąd się wzięło i czy w ogóle istnieje (komputer uparcie podkreśla i proponuje np. "jednopienność" /???!!!/)? I co oznacza?

Być może nastrój, który powoduje, że do głowy przychodzą takie słowa?

A może kolory drzew i szum towarzyszący opadaniu liści, które potem szeleszczą (tu nie podkreśla, ale niech wymówi to np. Niemiec!) pod stopami?

Albo muzykę czy melodię, która zwykle towarzyszy nam właśnie jesienią i przywołuje ten szczególny rodzaj melancholii? Może pod kraciastym, ciepłym kocem, z filiżanką w ręku...

Czy może większą skłonność do zwolnienia i wyciszenia po bardzo aktywnym i męczącym półroczu i zastanowienia się, co się tak naprawdę w tym czasie stało? Co zrobiliśmy, czego się nauczyliśmy, jak to wykorzystamy? Kogo spotkaliśmy i czy były to naprawdę wartościowe spotkania? Przeglądamy zdjęcia? Zdjęcia z "mobilności"? Uśmiechamy się do nich? Do wszystkich? Co i jak mocno oraz kiedy czuliśmy? Jakich wyborów dokonaliśmy i czy były to wybory dobre? Co się udało, a co nie? Czy niczego byśmy nie zmienili, nie cofnęli? Niczego nie żałujemy? Jacy dziś jesteśmy? Mądrzejsi? Szczęśliwsi? I co pozostanie "na zawsze" po tych intensywnych sześciu miesiącach?... Jacy wstaniemy spod koca wiosną???

Pewnie dla każdego co innego; być może każdy ma swoją własną, "prywatną" jesienność? Ale i tak w najgorszej sytuacji są ci, co lubią doświadczać jej w parku, w okolicach zmroku, wraz ze swymi małymi pieskami w kolorze opadłych liści!



wtorek, 7 października 2014

Zaufanie

Partnerstwo jest czymś, co przydarza (oby!) bądź przytrafia (to przypadkiem) się każdemu. Występuje więc powszechnie i pewnie dlatego traktowane jest dość "oczywiście", co znaczy, że partnerzy są (tkwią?) w partnerstwie, czasem nie do końca pojmując jego sens, swoje role i rzeczywistą, prawdziwą wartość oraz cele.

Partnerstwa zawierane bywają z miłości (wszystkie strony chcą), z rozsądku (wszystkie strony uznają, że "tak będzie lepiej" - dla korzyści, lecz bez uczucia i woli samej z siebie) lub z przymusu (bo "tak trzeba", strony często nie chcą, ale przepisy bądź inne względy wymuszają).

Jakiekolwiek powody rządzą zawarciem partnerstwa, wydaje się, że dla właściwego funkcjonowania najważniejsze i kluczowe jest ZAUFANIE. Wymaganie od siebie i od partnerów. Poczucie wspólnoty. Wzajemny szacunek, a więc dotrzymywanie zobowiązań czy obietnic. Mało jest chyba rzeczy straszniejszych od tego uczucia, które towarzyszy zawodowi, gdy okazuje się, że zaufanie zostało nadużyte lub podeptane.

Jak można się poczuć, gdy okazuje się, że partner podpisuje inną umowę na boku, choć dawno dogadaliście szczegóły swojej? Albo nie robi tego, na co się umówiliście? Albo gdy osoba, której ufasz, zaczyna wychodzić, by odebrać telefon "od nikogo istotnego" (bądź nie odbiera go przy Was, by oddzwonić później), choć dotychczas tak się nie zachowywała? To są drobne rzeczy, które potrafią napocząć i powoli przewrócić najsolidniejsze budowle, bez opcji "odbudowa".

Tak jest: ZAUFANIE. Nie papiery czy "oficjalne" dogadanie, ale rzeczywiste, szczere zaufanie jest tym, co warunkuje poprawne relacje w każdym układzie, gdzie ludzie są razem. Ostatnio na ulicy daleko stąd, na pytanie: "dlaczego nie palisz?", usłyszałem: "kocham ją i szanuję; obiecałem, więc nie palę." Wzajemny szacunek... Proste?

Cholernie, cholernie trudne, mówię Wam!!! Ale jakże piękne!... Powodzenia!


niedziela, 28 września 2014

Lekcje: siedem

Ostatnia tegoroczna "mobilność" EDI'ego odbyła się w Paryżu przy okazji międzynarodowej konferencji "Made in Polska". Jakie są nasze wrażenia?

"Konferencja towarzysząca mobilności dotknęła bardzo ważnego tematu promocji polskiej marki. Wszyscy uczestnicy żyjący w różnych krajach UE promują markę każdego dnia zarówno w życiu prywatnym, zawodowym jak i społecznym. Temat zgodny z założeniami polskiego MSZ (stosowanie określenia Polska, a nie Polen lub Poland) - Made in Polska.

Uzyskaliśmy wiele ciekawych informacji, wysłuchaliśmy wiele ciekawych referatów (w szczególności PAN w Paryżu), poznaliśmy fascynującą przedsiębiorczynię pochodzenia polskiego (Elżbieta Wysoczańska), poznaliśmy inicjatywy społeczne.

Ogromną zaletą konferencji było dotkniecie rożnych dziedzin aktywności polskich obywateli za granicą, od społecznej, kulturalnej, przez gospodarczą po publiczną.

Dziękujemy:)"

Alina, Niemcy


"W czasie konferencji w Paryżu mieliśmy świetną lekcję dotyczącą marki "Polska". Z podziwem stwierdzam, że w świadomości mieszkańców Europy rośnie znajomość i popularność produktów polskich jak i sama popularność naszego kraju.

Jest to naprawdę wspaniałe uczucie bycia dumnej z ojczystego kraju. Na pewno nie dowiedziałabym się tego gdyby nie nasza konferencja w Paryżu."

Irena, Grecja


"Najbardziej wartościowa lekcja wyniesiona z Paryża wiąże się z udziałem w konferencji "Made in Polska". To duże przedsięwzięcie nie tylko zgromadziło publiczność z kilkunastu krajów, ale - przede wszystkim - wspaniałych prelegentów, dzięki którym zarówno wartość merytoryczna jak i przyjazna atmosfera spotkania utrzymywały się na bardzo wysokim poziomie. Bardzo dobre połączenie treści i formy.

Konferencja była przykładem na to, jak właściwy dobór osób występujących może wpłynąć na osiągnięcie założonych celów takich wydarzeń, stanowiących jedną z form edukacyjnych. Dzięki ciekawym referatom oraz możliwości swobodnej wymiany myśli i poglądów z prowadzącymi wszyscy na długo zapamiętamy poruszane treści. Doskonały sposób skutecznej edukacji osób dorosłych, do wykorzystania w własnej praktyce."

Jagoda, Polska


"Konferencja, w której wzięliśmy udział, była niezwykle inspirująca. Mieliśmy przyjemność uczestniczyć w końcowym panelu dotyczącym Polaków biznesu/sukcesu. Owy temat reprezentowała niezwykle piękna i utalentowana Elżbieta Wysoczańska. Historia jej sukcesu i determinacja zaprowadziła ją na szczyt. Dziś jej kosmetyki oparte na najnowszej technice biotechnologii można dostać tuż obok najbardziej luksusowych marek świata. Pokazała nam, że nie można się bać swoich marzeń i skrywać się w cieniu. Dała nam wszystkich dowód, że wszystko zależy od nas i od naszej wiary, a wielki sukces to wynik tysiąca niewidzialnych sukcesów :)"

Katarzyna, Holandia


"Paryż i spotkanie w nim Polaków z 9 krajów było dla mnie wielkim przeżyciem pod wieloma względami. Temat przewodni tych dni: „Promocja i poprawa wizerunku Polski na świecie“, okazał się nadzwyczaj ciekawy. Od strony naukowej dowiedziałam się o metodach i wręcz schematach efektywnego kreowania obrazu jakiegoś kraju. Spośród wielu prelegentów zafascynowała mnie Elżbieta Wysoczańska, Polka żyjąca we Francji, która niesamowicie odważnie i na wielką skalę promuje Polskę swymi wysokiej klasy wyrobami, mającymi już markę na rynku światowym. Każdy z nas na pewno stara się w swoim środowisku propagować nasz rodzinny kraj, ale gdy się słyszy o takim rozmachu, to ma się chęć działania z nieco większym rozpędem. Do tego potrzeba jednakże skoordynowanej strategii na wyższym szczeblu, o czym dyskutowaliśmy.

Również niezmiernie interesująca była wymiana prywatnych poglądów z uczestnikami. Polonia w każdym kraju ma inne doświadczenia i boryka się z innymi problemami, z których mało kto zdaje sobie sprawę. Przez osobiste kontakty wiele się dowiedziałam o specyfice życia w innych krajach i na prawdę warto tę formę wymiany propagować.

Poza tym chcieliśmy nieco poznać Francję i poczuć klimaty Paryża. To miasto każdego dnia mieniło się w słońcu i pokazywało się nam z jak najlepszej strony. Nasi siatkarze zostali akurat mistrzami świata, a myśmy aktywnie promowali Polskę i byliśmy po prostu niesamowicie dumni z naszego ojczystego kraju.

Chciałabym wszystkim organizatorom nie tylko paryskiej mobilności, ale i całego projektu EDI, bardzo podziękować za umożliwienie nam w tak piękny sposób edukowania się i integrowania. Po tym wyjeździe mam wiele przemyśleń i nadzieję, że z tego się coś kreatywnego nie tylko w mojej głowie urodzi. "

Urszula, Niemcy


"Odespałam, zakwasy ustąpiły, pozostały wspomnienia : Paryż - wieża Eiffla - Louvre - Notre Dame - Sekwana - Montmartre - Wersal - itd... - "sztandary" Paryża.

Ale naszą mobilność zapamiętam jako tę, która uczy wiary w siebie i w to, co robimy. Jakby na to nie patrzeć, żywy przykład kariery młodej Polki we Francji, to nie bajka. Wierzę mocno, że nic nie wzruszy mojej wiary w nasze lekcje integracji i w naszą integrację."

Elżbieta, Grecja


piątek, 26 września 2014

O języku w Dniu Języków

Ostatnio weszliśmy na wątek komunikacji interpersonalnej, która bez zrozumienia, dobrej intencji i szczypty empatii raczej ma małe szanse powodzenia.

Jednakże, aby doszło do jakiejkolwiek wymiany informacji i widocznych skutków tego procesu, musimy mówić tym samym „językiem”. Język nie zawsze musi oznaczać język narodowy lub ludzką mowę. Językiem jest przecież każdy zbiór znaków, dla którego istnieje odpowiedni kod przekazu. Zatem oprócz około 7 tysięcy rozpoznanych, aczkolwiek nie zawsze jeszcze sklasyfikowanych języków świata, istnieją jeszcze dialekty, gwary, narzecza, żargony, slangi, język gestów, czy bardzo liczne języki sztuczne, tzw. konlangi.

Najczęściej uzmysławiamy sobie jak ważnym narzędziem w naszym życiu jest język, gdy znajdujemy się w obcym kraju bez znajomości tamtejszego języka. Zazwyczaj zdajemy się wtedy na angielski, ale i ta opcja może dość często okazać się zawodna, czego sami doświadczyliśmy w czasie naszych wizyt partnerskich w różnych zakątkach Europy podczas realizacji projektu EDI. Jako Polonusi rozsiani po Starym Kontynencie, również doskonale pamiętamy trudne początki, gdy „rozpoczynaliśmy nasze życie” poza granicami Polski.

Dla przykładu, mieszkając na południu Europy - gdzie dużo się mówi i lubi się długo konwersować z każdym i przy każdej okazji, a zwłaszcza przy zastawionym stole - niemożność komunikowania się graniczyła z poczuciem odizolowania i uciążliwej pasywności. Nauczenie się języka mojej drugiej ojczyzny było nie tylko drogą do prawdziwego poznania kultury, mentalności, nowych ludzi, znalezienia pracy, ale również do możliwości wyrażania siebie w nowej rzeczywistości.

Refleksje, jakie nasuwają mi się dzisiaj, w Europejski Dzień Języków: uczmy się języków, bo to bardzo przyjemna i pożyteczna zabawa pozwalająca lepiej poznawać świat i siebie, i otwierająca nas na wszelkie niuanse „inności”. Jednocześnie nie pozwólmy, aby, jak podają statystyki, co 14 dni „umierał” jeden z kilku tysięcy istniejących języków naszego współczesnego świata.


niedziela, 21 września 2014

Trudna lekcja

W Paryżu ze 26 stopni, czyli dość ciepło. Dość? Niektórzy z nas przyjechali z krajów, gdzie jest o dobre 16 mniej! Poza tym jest bardzo francusko. Szczególnie na Montmartre, gdzie spędziliśmy poranek uczestnicząc we mszy świętej w bazylice Sacre-Coeur i przechadzając się zatłoczonymi uliczkami dzielnicy artystów.

To nasze ostatnie spotkanie w tym roku. Przeżywamy lekcję integracji być może najtrudniejszą. Bo oprócz konferencji i warsztatów musimy zaliczyć sprawdzian z cierpliwości i szacunku do samych siebie. Zważyć i zdecydować, czy ważniejszy jest własny komfort, czy wspólnota? Odwrócić się, czy podać rękę? Czego jest w nas więcej: polskości czy polactwa? Czy na pewno potrafimy odróżnić jedno od drugiego? I... które z tych wyborów są tak naprawdę lepsze?

Zaraz się rozjedziemy (jeśli francuscy piloci będą dość uprzejmi), Paryż zostanie bez nas i pewnie jakoś sobie poradzi, ale czy my poradzimy sobie ze sobą?

Tak jest, to trudna lekcja. I bardzo potrzebna. Może najtrudniejsza, najpotrzebniejsza i najważniejsza?


niedziela, 14 września 2014

Zrozumienie

Jak to jest, że wydaje nam się, że komunikujemy coś jasno, a wychodzi, że "tamta strona" widzi / słyszy / czyta coś zupełnie innego? Albo odwrotnie: czytamy lub słuchamy wiadomości i niby wszystko jest oczywiste, a nasza odpowiedź okazuje się strzałem kulą w płot? Na pozór wszystko jest jasne: proces komunikacji, nadawca, odbiorca, możliwe zakłócenia...

Ale dlaczego zakłócenia? Zwłaszcza wtedy, gdy nasze wykształcenie i dotychczasowe życie pozwalają przypuszczać, że powinniśmy zdawać sobie z tego wszystkiego sprawę i brać pod uwagę. A jednak - co krok, to "wtopka": nieporozumienia, tłumaczenia, wyjaśnienia, czasem emocje i wreszcie smutek.

Wydaje się, że częstą przyczyną tych szumów jest filtr naszych doświadczeń i uczuć. Podobno kobiety są z Wenus, a faceci skądinąd. No właśnie. Inaczej interpretujemy, inaczej widzimy, inaczej oceniamy. I naprawdę duuuuuużą sztuką jest próba zobaczenia świata oczami drugiej strony i zrozumienia intencji. To właśnie wydaje się kluczem do dobrej rozmowy w ogóle, a szczególnie do współpracy czy współistnienia w związku - jakimkolwiek.

Trudno jest myśleć na co dzień, przy każdej sytuacji "komunikacyjnej", których dzień w dzień mamy tysiące, o tych wszystkich niuansach, ale może tylko troszkę wysiłku i uwagi pomogłoby ułatwić całkiem duży kawałek życia?

Zrozumienie - to takie proste? Nie, dlatego życie jest takie ciekawe i takie... trudne.


niedziela, 7 września 2014

Deszcz

Wyobraźcie sobie: od kilku miesięcy z zaangażowaniem przygotowujecie bardzo, bardzo, bardzo dla Was ważną imprezę na powietrzu. Kiedy przychodzi co do czego, mimo prognoz zaczyna padać, a ludzie pierzchają...

Przeżyliście kiedyś porażkę? Z całą pewnością. Co się z Wami wtedy działo? Czy wyszliście z tego silniejsi i/lub mądrzejsi, czy też do dziś wspomnienie tej sytuacji budzi w Was uczucie przegranej?

Niepowodzenie i wszystko to, co się z nim wiąże, nigdy nie jest łatwe, a "dojście do siebie" może zająć dużo czasu, w zależności od rozmiarów i ważności tego, na czym nam zależało, a co nie wyszło. Najpierw pojawia się niedowierzanie. Potem złość, czasami wściekłość. A na koniec żal. Ten smutek, wraz ze spokojem, jaki niesie, często prowadzi do wniosków i refleksji. W tym momencie decyduje się, czy - mimo porażki - potrafimy dać sobie nagrodę. Tak! W końcu, mimo wszystko, staraliśmy się, i ten wysiłek na to zasługuje. I czy z tego, co się stało, umiemy wyciągnąć lekcje na przyszłość. "Co nas nie zabije, to nas wzmocni" - znacie?

Porażka jest więc doświadczeniem, które - choć trudne - okazuje się potrzebne, z kilku względów. Pozwala poznać siebie - swoją siłę i odporność na takie sytuacje. Ale też, czy rzeczywiście mamy wokół przyjaciół, których przecież "poznaje się w biedzie". Ważne lekcje.

Niektórzy z nas patrząc na deszcz widzą beznadziejną ulewę, która może trwać i cztery lata, i po której świat będzie do niczego.

Inni zobaczą deszcz maleńkich, żółtych kwiatów, które w magiczny sposób zmieniają ten świat na taki, w którym znów będzie chciało się chcieć.

niedziela, 31 sierpnia 2014

Do szkoły

Jutro 1 września. To mocno symboliczna data dla większości z nas. Czas do szkoły.

Ale nie tylko. To także rocznica tego, co zaczęło się w Europie 75 lat temu.

Dobrze by było, gdyby wspólnym mianownikiem dla obu była nauka. Dla małych - tych, co w szkole, i dużych - co myślą, że dużo albo wszystko wiedzą, którzy mają w ręku różne, czasem poważne i niebezpieczne zabawki. Nauka płynąca z tego, co było, ale i z uświadomienia sobie tego, co może być.

To jest kolejna z tych rzeczy ważnych, ale oczywistych, o których na co dzień się nie pamięta. Dlatego ważne jest, by powtarzać, jak lekcje. Uczyć się ciągle, uczyć się przez całe życie.

No i - uczyć się od mądrych. Zmarły w kwietniu Gabriel Garcia Marquez, noblista (tak, to ten od przywołanych niedawno "Stu lat samotności"), powiedział: "człowiek ma prawo patrzeć na drugiego z góry tylko wówczas, gdy chce mu pomóc, aby się podniósł". Czy ktoś o tym pamięta?

Do szkoły!

niedziela, 24 sierpnia 2014

24 sierpnia

24 sierpnia 1998 byłem na Ukrainie. To był ledwie pierwszy tydzień pobytu, który miał potrwać trzy lata, choć wtedy jeszcze tego nie wiedziałem...

Nigdy wcześniej nie byłem za wschodnią granicą i dziwiłem się bardziej, niż wielu rzeczom dziwię się zazwyczaj. Dziwiłem się ludziom, językowi, zwyczajom, innemu rodzajowi wrażliwości. Czasami miałem miłe wrażenie cofnięcia się do czasów dzieciństwa.

Nasze kraje były w - pomimo wszystkich różnic - podobnej sytuacji, złotówka do hrywny 1:1, pierwsze lata wolności...

To było jedno z pierwszych oficjalnie obchodzonych Świąt Niepodległości na Ukrainie. Bardzo gorący dzień, na ulicach mnóstwo weteranów - starszych panów w mundurach z dziesiątkami orderów, przesadnie umalowane i nieco zbyt krzykliwie ubrane panie (wiele także z orderami), całe rodziny świętujące na trawnikach, wszędzie kiełbaski i wódka, ludzie tańczący wprost na ulicach, wstrzymujący ruch tramwajów... A wieczorem chyba pierwsze w historii sztuczne ognie.

Dziś, 24 sierpnia 2014, wszystko jest zupełnie inne. Jedna złotówka kosztuje 4 hrywny. My jesteśmy na wakacjach, tam każdego dnia przybywa weteranów.

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Nieobecność

Nieobecność jest czymś, co może strasznie zmęczyć, przygnębić, zasmucić... Szczególnie wtedy, gdy dotyczy kogoś bliskiego.

Jeśli przywykamy do obecności, choćby zdalnej - tej telefonicznej czy komputerowej - ale stałej, nieobecność odczuwana jest niemal jak fizyczny ból związany z brakiem czegoś, kogoś. I boli mocno.

Wydaje się, że ważne jest, by nieobecność nie zamieniła się w "sto lat samotności".

To zupełnie nie to samo; nieobecność jest "tylko", samotność - "aż".

Bo przecież wkrótce - cokolwiek miałoby to oznaczać - zobaczymy się i znów będziemy. Będziemy razem. RAZEM.

To jedno słowo, ze wszystkim, co nosi w sobie, potrafi zamienić każde "aż" we wszystkie "tylko". :)))


wtorek, 12 sierpnia 2014

Szóste lekcje

Spotkaliśmy się już szósty raz! W Jabłonkowie w Czechach realizacja naszego projektu przekroczyła połowę - zarówno czasowo (rok), jak i z punktu widzenia przeprowadzonych działań: teraz pozostały już tylko 4 spotkania partnerów. Mobilność do Czech była wyjątkowa - jak wszystkie inne - z sobie tylko właściwych powodów. Co myślimy? Co czujemy? Co w nas pozostanie?


"Spotkanie w czeskim Jabłonkowie zbiegło się z ważną datą z życia EDI'ego - jego pierwszymi urodzinami. Nasz EDI ma już roczek i jak przystało na taką okazję był tort (nawet dwa) ze świeczką i gromkie "sto lat"!

Niby to tylko rok, ale chyba wszyscy czujemy, że z EDIm czas płynie inaczej. Tyle spotkań, nowych informacji i wrażeń, wspólnych wędrówek, zabaw, biesiad, żartów, niekiedy kłopotów, wyzwań, nieporozumień i wielu, wielu ludzi bez których EDI nigdy nie byłby takim udanym "dzieckiem".

Miło było celebrować pierwsze urodziny wśród "projektowej rodziny", przyjaciół, wesołych i życzliwych, a przede wszystkim gościnnych polskich goroli z Zaolzia! Dzięki nim przez sześć dni chłonęliśmy lokalną tradycję, poznawaliśmy meandry historii regionu i podziwialiśmy piękno górskich, przygranicznych okolic.

EDI, Ty szczęściarzu! Też chciałabym spędzić swoje kolejne urodziny z taką kompanią w Jabłonkowie, podczas Gorolskiego Święta, gdzie "gorolskie śpiewanie, granie, tańcowanie, na zawsze nam wszystkim w pamięci zostanie"!

Joanna, Grecja


"Nauczyłem się jak przygotowywać duże imprezy: szukać sponsorów, wolontariuszy, środków, pracowników, artystów, jak przyjąć gości.

Udział w warsztatach edukacyjnych dla menedżerów instytucji nauczył zarządzania partnerstwem w projektach, co rzeczywiście będzie bardzo ważne dla naszego Związku"

Ryszard, Łotwa


"Jabłonków zostanie na długo w mojej pamięci jako piękny górski teren, ale najdłużej pozostanie lekcja, tak, jak pamiętamy pierwszy dzień w szkole podstawowej.

Ponieważ ja też jestem góralką, ale żyjącą na nizinach, a nawet poniżej poziomu morza,to na spotkaniu w Jabłonkowie utkwiło mi coś,co pozostanie w mojej pamięci na zawsze: Oni i ich Góralsko Swoboda. Górale żyjący na Zaolziu solidaryzują się tak samo jak wtedy,kiedy byli jednym Narodem, późnej Węgrami, Austriakami, Czechosłowakami,a teraz żyją w Czeskiej Republice, zawsze pozostali sobą. Zmiany granic czy rządów nie miały na ich solidarność i ich korzenie wpływu, pozostali Polakami. Ich zachowanie zasobów kulturalnych regionu, integracja oraz wzmocnienie tożsamości podkreślają na co dzień poprzez zachowanie gwary, rzemiosła i muzykowanie. Folklor to dziedzictwo narodowe, Gorolski Święto potwierdza to w 100%.

Piękna lekcja integracji, która uświadamia że, drzewo bez korzeni usycha. Często spotykam Polaków w Holandii, którzy wstydzą się przyznać że są Polakami... "Każdy ma Ojczyznę, czy Ojczyzna ma nas".

Zosia, Holandia


"Podczas mobilności nauczyłem się efektywnej wymiany doświadczeń z partnerami z organizacji członkowskich.
Najbardziej wartościowe było dla mnie poznawanie życia Polaków w Republice Czeskiej.
W pamięci zachowam wiedzę nabytą podczas konferencji na temat historii regionu.
W edukacji dorosłych wykorzystam spotkania w jak największym gronie, by móc wymieniać się doświadczeniami i zdobytą wiedzą."

Tomek, Francja


"Jak miło było mi uświadomić sobie, że pochodzę z niezbyt oddalonego od Czech regionu Polski (Opole), a teraz dane mi było poznać "żywą" oazę polskości za czeską granicą."

Ta mobilność pozwoliła nam poznać bogactwo kultury i sztuki gorolskiej. Górale z trzech sąsiadujących ze sobą krajów śpiewali przy tych samych znanych melodiach - niby innym językiem, ale zrozumiałym, a może tylko swoją gwarą ? Śpiewali i grali dla wszystkich i wszyscy ich słuchali, bawiąc się świetnie: czy to Polacy, czy Czesi, czy Słowacy i my - z tylu krajów Europy! Czeski partner (PZKO) zdał egzamin z integracji z powodzeniem!

Konferencja i panel prezentujący różnorodne historie mieszkańców wcielonego do Czech - niegdyś polskiego regionu - jego zasiedlenie przez napływowych Czechów - zobrazował zachodzące w konsekwencji zmiany: wielonarodowość, wielokulturowość, borykanie się z problemami "inności", problemami mniejszości narodowej. Jednocześnie jednak przedstawiono dążenia do akceptacji współistnienia. Pomimo różnic (szeroka gama), ludzie tam mają wiele wspólnego i wyrażają to podczas Święta wspólną zabawą, śpiewem i tańcem, w którym wszyscy się jednoczą otwierając serca i ramiona jak do braci. Jest to widoczna zasługa działań PZKO - okazuje się, że można przełamać uprzedzenia a nawet nienawiść, wrogość i nietolerancję, ale to wymaga nieustannych starań i cierpliwości - poświęcenia i konsekwencji w dążeniu do celu. Podczas spotkań oficjalnych i nie -, dominowała atmosfera szczerej życzliwości - uśmiechy malowały się same na twarzach.

Brawo PZKO-wcy, którzy kultywują polskość, będąc wzorem dla innych, wychodząc i prezentując to otwarcie i z honorem. Jest to coś co budzi we mnie dumę.

Moja konkluzja: z każdą mobilnością jest nas więcej! Przyciągamy wiele osób spoza grona EDI - ego. Z przyjemnością zauważam, że przyjeżdża coraz więcej osób towarzyszących, które zarażamy bakcylem integracji. I czują się dobrze wśród nas. Dlaczego? Jesteśmy otwarci i tolerancyjni dla tych "spoza", tych "innych", chętnie poznajemy "nowych", pokazując tym samym, że człowiek człowiekowi nie musi być wilkiem, i że można się dogadać z Grekami nie znając greckiego, z Francuzami nie znając francuskiego, itd., itp. - wystarczy tylko chcieć. My też jesteśmy lepiej postrzegani i akceptowani przez "innych" - czyli prawidłowo - działa to w obie strony.

MOBILNOŚĆ INTEGRUJE - INTEGRACJA MOBILIZUJE do dalszych pomysłów!"

Elżbieta, Grecja


"Pierwsza lekcja wiąże się z przypomnieniem sobie - bo przecież już "dotkniętej" ledwie gdzieś, kiedyś, w szkole - skomplikowanej i niełatwej historii Zaolzia i ludzi, którzy mieszkając tam od wieków, poddawani byli wszystkim zmianom, które bieg historii im przynosił. Bliższe poznanie tej historii pozwala w sposób szczególny zdać sobie sprawę z tego, jak ważna i trudna zarazem jest kwestia utrzymania tożsamości tam, gdzie po wielokroć wystawiana jest ona na próbę. Szczególnie budującym jest fakt, iż bardzo ważna część tej tożsamości - język - to gwara "polska".

Kolejna lekcja, pochodna poprzedniej, związana jest z szacunkiem, jaki budzić musi sposób, w jaki nasi Zaolzianie sobie z tym radzili i radzą. Pozostając sobą prezentują i promują swą tożsamość zamkniętą w folklor, który przyciąga, jest atrakcyjny w formie i treści. Integracja "dzieje się" niejako "przy okazji", przy czym to nie mniejszość "musi", ale większość CHCE integrować się z tak pokazywaną mniejszością. Świetna forma edukacji!

Wreszcie, niesamowitym doświadczeniem była możliwość czynnego udziału w przygotowaniu i realizacji święta, które było znakomitym przykładem prezentacji swojej "inności" w sposób przyjazny. Uczestniczenie "od środka" w bardzo sprawnym przygotowaniu imprezy dla kilku tysięcy gości było świetną lekcją organizacji i zarządzania."

Jarek, Polska


czwartek, 7 sierpnia 2014

Powrót

Wróciliśmy więc. To był trudny powrót. Nasze spotkanie samo w sobie było trudne: długie i intensywne, z mnóstwem przeróżnych działań wypełniających całe dnie. Górki i dołki - dosłownie i w przenośni.

Wróciliśmy do siebie, ale chyba każdy chce... wrócić tam. Zostawiliśmy na Zaolziu kawałki siebie; chyba znaleźliśmy też nowe, które zabraliśmy z sobą.

To spotkanie i dni spędzone wśród przyjaciół "stamtąd" zmusiły nas do zastanowienia się nad paroma rzeczami, które dotychczas większości wydawały się oczywiste. Na przykład nad kwestią tożsamości: kim jestem? skąd? co mnie tworzy? kim się czuję? No i: czy to wszystko jest dla mnie ważne, czy ma znaczenie?

Spędziliśmy godziny roztrząsając to na konferencjach, ale chyba jasne jest, że każdy musi ułożyć się z tymi sprawami w sobie. Być może więcej niż konferencje dały nam w tym względzie "zwyczajne" chwile spędzone z Wami, gorole, którzy akurat nie macie żadnych wątpliwości: w górach, przy pracy i przy zabawie i chłonięcie - świadomie czy nie - tego, co macie w sobie i jacy jesteście.

A teraz, po powrocie, wypadałoby odrobić tę lekcję. By ten powrót nie był po prostu pokonaniem dystansu, ale by miał głębszy sens. Też - po prostu.

czwartek, 31 lipca 2014

Razem

Czy zastanawialiście się kiedyś, co oznacza słowo RAZEM? Ale tak naprawdę, głęboko: co ono oznacza? Zamknijcie oczy i pomyślcie. "Ty i ja"? "Ja i on"? Czy może "my"? I jaka jest różnica?

Do Jabłonkowa zjechaliśmy się jak zwykle - zewsząd, ciekawi, co będzie i jak. Całujemy "stare" twarze, witamy serdecznie "nowe". Rodzina EDI'ego. Jak zwykle.

A potem... w góry i integracja (pierwsze letnie wejście na Girową z akcesoriami), a potem warsztaty, a nazajutrz...

...jesteś gorol? To zbuduj w deszczu parę chałup, rozstaw namioty, stoły i ławki dla kilku tysięcy ludzi, przenieś i zamontuj sprzęty, posprzątaj. Mało się mówi, dużo pracuje. Wszędzie z góry albo pod górę. Pozdzierane ręce i kolana, brudne ciuchy, wszystko mokre. Mało słów, tylko oczy i skinienia głów. Ma być gotowe, bo jutro zacznie się Gorolski Święto. Wszyscy tu pracują społecznie, dla siebie, dla nas, dla innych. Pracują razem.

I wiemy, że RAZEM to nie "ty i ja" albo "my i oni". Nie ma miejsca na "moje" i "twoje"; nie ma miejsca na nic oprócz "my", nic innego nie ma zwyczajnie sensu.

To jest lekcja integracji, za którą bardzo Wam dziękujemy, Leszku, Tadziu, Adamie, Stasiu, Helu, Aniu, Danusiu, i wszyscy pozostali. Dzięki Rysiu, z nikim tak pięknie nie wykopuje się kamieni gołymi rekami!

Jutro zacznie się Gorolski Święto.

Jutro EDI skończy rok.

Będziemy razem?

RAZEM?

czwartek, 24 lipca 2014

Szacunek

Wokół lato i chciałoby się, by było letnio, wakacyjnie, beztrosko. Tymczasem włączenie telewizora w tych dniach nie nastraja do świata dobrze, może wręcz powodować spore frustracje i wywoływać gorzkie refleksje. Na pierwszych miejscach ciągle Ukraina i Bliski Wschód i przypominanie, że ludzie ludziom...

Od prawie roku pracujemy nad tym, by spróbować zebrać i nazwać sposoby rozumienia innych ludzi pomimo wszelkich, czasami bardzo istotnych, różnic. I nauczyć się tych sposobów. To właśnie nasze lekcje integracji. Bo wierzymy i dobrze wiemy, że można współistnieć obok siebie bez wchodzenia w drogę, przeszkadzania czy skakania do oczu. Wystarczy tylko (aż?) wola uczynienia wysiłku, by na pierwszym miejscu znalazł się szacunek. I chyba to właśnie jest trudne, a ludziom, w większości, właściwe jest wybieranie rozwiązań łatwych.

Za 5 dni spotkamy się w Czechach i znów będziemy próbować uczyć siebie i innych integracji na poziomie najbardziej podstawowym z możliwych, w sytuacjach codziennych: w pracy, w szkole, na boisku, na ulicy, w sklepie... Uczyć szacunku do inności i rozumienia, że "inność" - w każdym wymiarze - to prawo, które ma każdy. I że dla "innych" to my jesteśmy inni.

Szanujmy się, by nie musieć oglądać okropnych newsów albo - broń Boże! - kiedykolwiek stać się ich bohaterami...


czwartek, 17 lipca 2014

Po burzy

Ostatnie dni to spore upały. Czasami trudno to wytrzymać. Ludzie szukają cienia, wody, popijają coś zimnego.

Zdarza się, że w taki upalny dzień przychodzi burza, ulewa zmywa kurz, a po wszystkim powietrze jest rześkie i świeże. I znów chce się żyć!

W taki właśnie dzień spadł samolot z prawie 300 osobami na pokładzie. Ludźmi, którzy lecieli do pracy, na wakacje, do rodzin. Czytali, rozmawiali, popijali coś zimnego. Być może byli podekscytowani tym, co ich wkrótce czeka, jak ta osiemdziesiątka dzieciaków uśmiechających się z fotografii. I w jednej chwili to wszystko zostało przerwane.

Dlaczego? Dlaczego ktoś nacisnął ten cholerny guzik?! Ze szkoły pamiętamy taki cytat: "ludzie ludziom zgotowali ten los". Od tamtej książki minęło chyba z 60 lat. Znamy wszelkie różnice i zachowujemy proporcje, ale... ludzie wciąż niczego się nie uczą. Sami wywołują burze, sami sobie to robią.

Sęk w tym, że po takiej burzy nie robi się świeżo. I wcale a wcale nie chce się żyć.

czwartek, 10 lipca 2014

Konsekwencje

Znacie to: "żyj tak, jakby każdy dzień miał być twoim ostatnim"? Pewnie znacie. To James Thumber.

Bywa, że w odruchu złości, zawiści, zazdrości (lub czegokolwiek innego na "z" lub nie "z") robimy albo mówimy rzeczy, które nie powinny się zdarzyć ani zostać wypowiedziane, których natychmiast lub po czasie żałujemy. Czasem żałujemy już zawsze. Tym, co zadziwia najbardziej, jest to, że nader często robimy to wobec ludzi, których kochamy lub na których nam zależy. Wydaje się, że wtedy tym bardziej te dni pozostaną bezpowrotnie utracone, o ile w ogóle czegoś, co utracone, zwłaszcza bezpowrotnie, może nie być "bardziej". Chodzi chyba o to, że o ile wobec osób, których nie znamy lub z którymi nic nas nie łączy, takie zachowanie wiąże się z gorzką refleksją poniewczasie, to wobec tych bliskich - często jeszcze z bólem, czasem rozpaczą. Bezpowrotnie utracone dni naszego życia...

Zastanawialiście się kiedyś, czego musielibyście użyć, by policzyć takie dni? Wystarczy wam palców? A może potrzebujecie liczydła? Albo Excela?

Czy dzisiejszy dzień jest jednym z nich? Na pewno nie? Mógłby być tym ostatnim? Czy nie zrobiliście czegoś w odruchu na "z" wobec kogokolwiek tylko dlatego, że jest inny, inaczej myśli, inaczej czuje, inaczej mówi? Albo dlatego, żeby "mu pokazać"? Albo z czystej złośliwości? A może nie zrozumieliście go dobrze, może za bardzo jesteście skupieni na sobie albo za mało lub nieuważnie słuchacie, także tego, co niewypowiedziane? Zastanówcie się, czy - zamiast żałować jutro - nie lepiej jeszcze dziś, nim słońce nie zaszło, spojrzeć w oczy i porozmawiać. Uczynić wysiłek i wypowiedzieć to najtrudniejsze ze słów, po którym wszystko się zmienia. Przeprosić. Bo to niemiłe uczucie nie zostanie tylko w was. Zostanie także w nich i może dużo popsuć. Konsekwencje - to jest to słowo - mogą pozostać na dzień lub dwa, mogą na bardzo długo, ale... mogą też na zawsze.

czwartek, 3 lipca 2014

Lekcje integracji 5

Tydzień temu wróciliśmy ze spotkania partnerów projektu na Łotwie. Spotkania, które okazało się "inne" (taka mniejszość wśród większości spotkań, jak my w krajach zamieszkania). Inne wydają się również lekcje, jakie z tego spotkania wynieśliśmy...

"Z mobilności wyniosłem bardzo ciekawe informacje na temat sytuacji i funkcjonowania polskiego szkolnictwa mniejszościowego na Łotwie oraz mniejszości narodowych, w tym autochtonicznej polskiej, w ogóle. Dla zrozumienia obecnej ich sytuacji niezwykle istotne było zapoznanie się z kontekstem historycznym, w czym niezwykle pomocni okazali się nasi serdeczni gospodarze z Towarzystwa „Rodacy” z Jekabpils, czy to już dzięki erudytowanym przewodnikom, czy też w trakcie osobistych rozmów. Okazało się również, iż problemy z jakimi zmagają się nasi rodacy na Łotwie, nie są obce przedstawicielom polskiej mniejszości autochtonicznej z Miejscowego Koła Polskiego Związku Kulturalno – Oświatowego w Jabłonkowie na Zaolziu w Republice Czeskiej. Ponadto, dyskusje prowadzone w trakcie konferencji zarysowały różnice poglądów dotyczących kwestii integracji mniejszości etnicznych, pomiędzy partnerami z organizacji zrzeszającymi polskie mniejszości autochtoniczne z Europy Środkowo - Wschodniej a polonusami z Europy Zachodniej.
Wszyscy członkowie naszej ekipy są czynnie zaangażowani w organizację Międzynarodowych Spotkań Folklorystycznych „Gorolski Święto” w Jabłonkowie, imprezy której celem jest ochrona i zachowanie dziedzictwa kulturowego Śląska Cieszyńskiego na Zaolziu, w tym promocja regionalnej wytwórczości. Nic zatem dziwnego, iż szczególnym zainteresowaniem z naszej strony cieszył się pokaz wyrobu sera tradycyjną metodą zaprezentowany przez przedstawicieli mniejszości ukraińskiej, zwiedzanie zagrody skansenowskiej w Andrupene połączone z degustacją tradycyjnych potraw łatgalskich oraz udział w łotewskim obrzędzie dorocznym wywodzącym się z czasów pogańskich, mianowicie wigilią św. Jana, nazywaną tutaj Ligo w romantycznej scenerii rzeki Dźwiny, w reżyserii gospodarzy spotkania i miejscowej kapeli ludowej. Bez wątpienia, starannie przygotowane działania w ramach programu mobilności na Łotwę wzbogaciły naszą wiedzę o tym mało znanym kraju i ludziach go zamieszkujących. Dały asumpt do wielu przemyśleń osobistych a zarazem były przedmiotem ożywionych dyskusji, w których zastaną rzeczywistość konfrontowaliśmy z własnymi doświadczeniami wyniesionymi m. in. z pracy społecznej na rzecz naszej organizacji."

Leszek, Czechy


"Prawdziwa lekcja integracji - kraj wielokulturowy, bogaty w zabytki. Zwiedzanie Rygi dało mi możliwość obserwacji historii tego miasta, jej przebiegu na przestrzeni wieków.
Najbardziej wartościowe było dla mnie spotkanie (konferencja) z Towarzystwem "Rodacy", otwarta dyskusja na temat obywateli i nie-obywateli tego kraju, problemów, z jakimi borykają się mieszkańcy Łotwy.
Była to też lekcja przypomnienia sobie języka rosyjskiego, którym nie posługiwałam się od ponad 40 lat. Wypracowane rezultaty to motywacja do nauki, coraz bardziej odczuwam potrzebę uczenia się języków obcych i prowadzenia szkoleń dla osób 50+."

Zosia, Holandia


"Łotwa – kolejna niezwykła wizyta EDI-ego. Z jednej strony trochę sentymentalna podróż na dawne kresy Rzeczypospolitej, a z drugiej - wizyta w kraju, którego historię państwowości liczy się w dziesięcioleciach. Państwo, które buduje swoją tożsamość mając w swych granicach liczną, prawie 40 procentową populację osób należących do mniejszości narodowych, z której znaczna część nie jest obywatelami Łotwy i posiada status bezpaństwowców. Sytuacja bezprecedensowa. To pierwsza lekcja.
Spotykając przedstawicieli mniejszości narodowych wydaje się jednak, że potrafią się w tej sytuacji odnaleźć. Pielęgnując własny język i kulturę, jedni mozolnie uczą się języka łotewskiego i uzyskują obywatelstwo, inni nie uzyskują, a jeszcze inni, jak słyszeliśmy, postanowili nie występować o obywatelstwo kraju dla którego pracowali i pracują, skoro ten kraj nie chce go przyznać z urzędu. Z jednej strony łotewskie rozwiązania mogą się wydawać krzywdzące dla przedstawicieli mniejszości, z drugiej strony trudno mówić o integracji bez znajomości języka obowiązującego w kraju zamieszkania. Każdy jednak ma prawo do wyboru. To druga lekcja.
Nasuwa się jeszcze refleksja – szereg traktatów i konwencji międzynarodowych gwarantuje mniejszościom narodowym prawa do własnej kultury, języka, religii. Wydawać by się to mogło oczywiste, bo w systemach demokratycznych, gdzie z założenia decyduje większość, miałyby one znacznie mniejsze szanse na przetrwanie. Sprawa wydaje się w miarę prosta, gdy odsetek mniejszości mierzy się liczbą jednocyfrową i specjalne uprawnienia nie powodują groźby atomizacji społeczeństwa. Ale jeśli mniejszości ogółem są niewiele mniejsze od większości? Gdzie w takiej sytuacji przebiega granica, która pozwala na zachowanie integralności danego państwa? Ta lekcja jest jeszcze do odrobienia.
I jeszcze kolejna lekcja od Polaków z Łotwy. Niektórzy pochodzą z terenów, z których Rzeczpospolita odeszła 400 lat temu, a oni, mimo burzliwych dziejów i często niesprzyjających warunków, pozostali Polakami. To, jak troszczymy się o ojczysty język i kulturę i jak z tym ojczystym wianem potrafimy się odnajdywać w innych kulturach, społeczeństwach, państwach w największym stopniu zależy od nas samych."

Jagoda, Polska


"Lekcji integracji przywieźliśmy z Łotwy całe mnóstwo. Nie zabrakło lekcji łatwych, przyjemnych, jak również tych trudniejszych, zakończonych dużym znakiem zapytania.
Czy można było lepiej poznać zawiłą historię regionu (kraju) i jego przenikających się kultur, niż spacerując przez długie godziny po Rydze, jeżdżąc po "polskiej" Łatgalii (Inflantach Polskich), biesiadując przy gościnnym stole i muzyce ludowej z naszymi partnerami i przyjaciółmi z Łotwy, robiąc wspólnie lokalny ser, czy w końcu spędzając jedyną w swoim rodzaju Noc Świętojańską, nazywaną na Łotwie Ligo, nad samym brzegiem rzeki Dźwiny? Z drugiej strony, czy uda się 1,8 milionowej Łotwie, będącej od 2004 członkiem UE, dać jednoznaczną odpowiedź i znaleźć rozwiązanie dla nurtujących ją niełatwych kwestii takich jak: zatrważający ubytek populacji (o 13% od 2000 roku) na skutek masowej emigracji zarobkowej oraz ujemnego przyrostu naturalnego, brak inwestycji i rąk do pracy na roli, kryzys gospodarczy, czy wreszcie regulacja praw dużej grupy "bezpaństwowców" i „nie-obywateli”?
Mobilność na Łotwę uświadomiła mi jak olbrzymie różnice istnieją w stymulowaniu procesów integracyjnych mniejszości/emigrantów w różnych krajach unijnych. Po odzyskaniu niepodległości przez Łotwę, kilkaset tysięcy osób (głównie rosyjskiego pochodzenia przesiedlanych za czasów ZSRR do byłej Republiki Łotewskiej z innych republik Związku Radzieckiego) nie uzyskało z kilku przyczyn ani obywatelstwa rosyjskiego, ani łotewskiego. Jedną z nich była i wciąż jest niewystarczająca znajomość języka łotewskiego. Obecnie Łotwa, pragnąc ograniczyć wpływ Rosji na politykę wewnętrzną i zewnętrzną, nadal prowadzi restrykcyjną politykę przyznawania obywatelstwa. Niewykluczone jednak, że wskutek wyżej wspomnianych negatywnych trendów demograficznych, łotewskie władze będą zmuszone do naturalizacji większej liczby osób znających tylko język rosyjski.
Zatem rola znajomości języków w jakiejkolwiek integracji jest przeogromna. My sami w czasie ostatniego spotkania niejednokrotnie wybieraliśmy rosyjski jako język naszej komunikacji. Rosyjski, a nie najczęściej używany do tej pory angielski, wydał się nam bardziej naturalny w tym regionie. Na szczęście większość z nas pamiętała go jeszcze ze szkoły i gdyby nie jego chociażby podstawowa znajomość, czulibyśmy się jak ryby wyjęte z wody. Przypuszczam, że po mobilności na Łotwie śmiało zgodzimy się z cytatem Czechowa: "Ile języków znasz, tyle razy jesteś człowiekiem"."

Joanna, Grecja


"Ciekawy i urozmaicony program spotkania na Łotwie pozwolił nam zapoznać się z historią,kulturą i narodowymi tradycjami. Udział w dorocznym święcie LIGO (Noc świętojańska), plecenie
wianków, śpiewy przy ognisku tuż nad piękną rzeką Dźwiną był dla mnie prawdziwym przeżyciem. Spotkania z przedstawicielami związków mniejszości narodowych, warsztaty, wymiana doświadczeń
i dyskusje na temat metod edukacji w zakresie integracji mniejszości etnicznych ze społeczeństwem na przykładzie Polaków mieszkających w Jekabpils uzmysłowił mi zakres tych problemów i rolę kultury, jak również dalszego kształcenia się.
Jestem szczęśliwa mogąc uczestniczyć w tym projekcie; jest to wspaniała możliwość wymiany doświadczeń, przeżyć i ciągłego uczenia się. Uczymy się akceptować odmienne kultury, uczymy się tolerancji i zdobywamy wiedzę, która pozwala nam zmieniać stereotypy i niwelować bariery."

Marta, Niemcy


czwartek, 26 czerwca 2014

Piękna inność Łotwy

Ktoś powiedział: ta mobilność była z daleka od wieżowców, ale blisko ludzi.

Właśnie tak. Doświadczyliśmy sytuacji, w jakiej żyją Polacy w kraju, w którym Polski nie ma już od kilkuset lat, i była krótko. Gdzie wysiłkiem jest walka o język polski i troska, by młodzi chcieli czuć się Polakami i mówić po polsku. Gdzie mnóstwo ludzi nie ma obywatelstwa (w paszporcie: "alien"!) tylko dlatego, że źle mówią po łotewsku, choć urodzili się i całe życie przeżyli na miejscu... Skąd w ciągu 23 lat od odzyskania niepodległości wyjechało 900 000 ludzi, a obecna populacja to tylko 1 800 000...

Doświadczyliśmy serdeczności, bliskości, prostej i uczciwej gościnności. Szczerej radości ze wspólnie spędzanych chwil. Czystej przyjemności bycia z sobą.

Ta mobilność była z daleka od wieżowców, za to blisko ludzi. Dziękujemy Łotwo! :)


czwartek, 19 czerwca 2014

Ciągle słowa

Jeszcze kilka - a propos! - SŁÓW do poprzedniego wpisu. Dzień po jego opublikowaniu odbyła się w Sejmie konferencja "Mowa nienawiści w Polsce 2014: problem prawny, społeczny, zjawisko medialne?", podczas której podsumowano raport i dyskutowano o sytuacji.

O samej "mowie nienawiści" powiedziano i napisano już dużo. Naszą uwagę zwrócił inny przytoczony podczas tego spotkania fakt: przedstawicielka Prokuratury Generalnej poinformowała, że w ciągu ostatnich 5 lat liczba zgłoszonych do prokuratury przestępstw motywowanych nienawiścią na tle rasowym czy etnicznym wzrosła prawie pięciokrotnie!

Drugim tyle istotnym, co smutnym spostrzeżeniem jest, że rośnie również bierność otoczenia, maleje wrażliwość i empatia.

Od 25 lat podobno żyje nam się coraz lepiej. Mamy więcej wszystkiego, jesteśmy coraz mądrzejsi. Czy na pewno?


środa, 11 czerwca 2014

Znów słowa. I znów mundial.

Czy wiecie, że Afrykanów nienawidzimy dlatego, że jesteśmy przekonani o ich niższości intelektualnej i kulturowej, muzułmanów - bo zagrażają naszej kulturze, a Żydzi "sami są sobie winni"? Tak, tak, mowa o nas, Polakach, tu i teraz.

Fundacja Wiedza Lokalna opublikowała wnioski z projektu pn. "Raport Mniejszości", gdzie znalazły się m.in. typowe dla mowy nienawiści cytaty zaczerpnięte z internetu, a Centrum Badań nad Uprzedzeniami UW wraz z Fundacją Batorego zbadały naszą akceptację dla tych sformułowań. W marcu i kwietniu przebadano próbę 653 ludzi młodych (16 - 18 lat) i 1007 dorosłych.

Jakie sformułowania akceptujemy? Na przykład takie: "Brzydzę się pedziów, są wynaturzeniem człowieczeństwa, powinni się leczyć" (22% dorosłych i 20% młodych), "Muzułmanie to podłe tchórze, mordują tylko kobiety, dzieci i niewinnych ludzi" (akceptacja 15% dorosłych i 19% młodych). Po 10% w obu grupach akceptuje takie stwierdzenie: "W przypadku Żydków i wrogiego stosunku do nich to jest tylko realna ocena poczynań tych wszarzy i faszystów Dawidowych".

Wyniki podobne, choć różne przyczyny (dorośli - wolność słowa i niechęć do cenzury; młodzi - światopogląd oparty na uprzedzeniach, hierarchicznej wizji świata i przekonaniu o wyższości jednych nad drugimi) i rożne miejsca spotkań z mową nienawiści (dorośli - media; młodzież - internet).

Cóż i jak tu komentować? To o nas i naszych dzieciach, to wszystko.

Zaraz mundial. Święto różnorodności wokół okrągłego przedmiotu, który łączy cały świat rozpalając wszędzie podobne emocje. Wszystkie kontynenty, rasy i wyznania. Czy jako ludzie damy radę?