czwartek, 28 maja 2015

Dzika Róża

Jeśli znajdziecie się kiedyś w okolicach Sandomierza, musicie koniecznie udać się w Góry Pieprzowe na sesję zielonej edukacji.

Jest to miejsce zupełnie niesamowite z wielu względów. Dla EDI'ego szczególne szczególnie, bo to właśnie tutaj, 3 lata temu, spotkaliśmy się pierwszy raz, poznaliśmy i z atmosfery, jaką wtedy stworzyliśmy, zaczął kiełkować w głowach EDI, wtedy jeszcze nienazwany i bezkształtny, ale jakże pociągający. Zdjęcie profilowe na naszej witrynie fejsbukowej zostało wykonane właśnie w tym miejscu.

Pieprzówki to największe w Europie rosarium, czyli stosunkowo niewielki obszar zamieszkany przez kilkanaście gatunków róż (Rosa). Miejscami rosną one tak gęsto, że "nawet wprawnemu wędrowcowi ciężko się przedostać" (z tablicy informacyjnej na miejscu). To także zachwycająca panorama z Sandomierzem po prawej i wszystkim innym, aż po horyzont, na wprost i z lewej, którą można podziwiać z wysokiej skarpy. W dole płynie Wisła, po której ciekawych świata wozi statek wycieczkowy i Wisełka, po której leniwie "przechadza się" para łabędzi. To stąd można zejść (ewentualnie ześlizgnąć się lub sturlać), by dotknąć niezwykłych, najstarszych gór w Europie.

Po drodze na skarpę doświadczycie niezwykłości miejsca wszystkimi zmysłami. Otoczy Was morze zieleni, które tworzą mieszkające obok siebie robinia akacjowa (Robinia pseudoacacia L), nawłoć późna (Solidago gigantea Aiton), a nawet wszystkim znana i przez większość lubiana (najbardziej w kompocie) czereśnia (Prunus avium L, nie inaczej). Nie zdziwcie się, jeśli zza węgła nagle wychynie głóg (Crataegus L), a nawet wężymord stepowy (Scorzonera purpurea). To wszystko pachnie, a tym wrażeniom towarzyszy nieustanny śpiew tysiąca ptaków, wśród których najłatwiej rozpoznać można kukułkę (Cuculus canorus), więc upewnijcie się, że macie przy sobie jakieś drobne. Chyba właśnie tak brzmi piękna cisza.

Skarpa to świetna miejscówka na edukację dla integracji, z rozległym tarasem widokowym, z ławeczkami, stołami i miejscem na ognisko. Spod nóg prawie na pewno znienacka wyskoczy (i trochę przestraszy) Wam zając (Lepus europaeus, a jakże!), by za chwilę przestraszyć mieszkańca pobliskiego sadu, bażanta (Phasianus colchicus), który palpitację objawi przeraźliwym gdakaniem wniebogłos. Podobno sąsiadką bażanta jest żmija zygzakowata (Vipera berus), ale rzadko się pokazuje. Siedząc na ławeczce, na własnym rękawie zauważyć możecie przechadzającą się pachnicę dębową (Osmoderma eremita). Widzieliście to kiedyś? Nieduże, ale dziewczyny na pewno się przestraszą!

Acha, nie zdziwcie się, jeśli w którymś miejscu drogę przebiegnie Wam miejscowy, całkiem rozmiaukany szary kocurek (zdaje się, Cocurro prengus), miejcie więc w pogotowiu kawałek boczku wydłubany z porannej jajecznicy.

Jeśli wzrok, słuch i węch to za mało, zajrzyjcie do Dzikiej Róży (nie możecie nie trafić) i spróbujcie miejscowej kuchni. O matko! To jest miejsce, gdzie możecie zatrzymać się na kilka dni; w Górach Pieprzowych bliżej i lepiej już nie można.

Koniec zielonej lekcji. Teraz powtórzcie z pamięci wszystkie łacińskie nazwy, które właśnie poznaliście!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz