Przeżyliście kiedyś burzę w szczerym, otwartym polu? Na wsi? Ciemno wszędzie, ale wcale nie głucho: pioruny biją dookoła, ziemia drży, niebo rozświetlają błyskawice, i leje tak bardzo, że wydaje ci się, że jesteś mokry nawet od środka. Łał! Wtedy z pewną taką niecierpliwością myślisz, kiedy wreszcie znajdziesz się pod dachem. A kiedy już tam jesteś - że przeżyłeś coś niesamowitego, i że - choć strach! - chciałbyś jeszcze, i jeszcze że fajnie, że przeżyłeś tę przygodę. Że... przeżyłeś! I, jako żywo, możesz wyżąć.
Niecierpliwość. Jeden ktoś powiedział, że to "czekanie w wielkim pośpiechu". Za tydzień my, EDI, będziemy na łące pod lasem (a może nawet trafi nam się burza i znów będzie można wyżąć?) i w tych pięknych okolicznościach zaczniemy się żegnać. Kończyć zaczniemy. No więc chcemy się już zobaczyć, ale jakby nie. Czekamy w pośpiechu, ale wtedy, za tydzień, będziemy próbowali zwolnić czas (zwalniam pana!), by nie nastąpiło to, co przecież nastąpi.
A skoro tak, być może nadejdzie taki moment, że znów poczujemy niecierpliwość i będziemy czekać w wielkim pośpiechu, by znaleźć sposób, by znów się spotkać, i pobyć, i może nawet zmoknąć razem, i wyżąć.
Cierpliwości, nadejdzie!
Acha: tym jednym ktosiem był J. Tuwim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz