Wróciliśmy więc. To był trudny powrót. Nasze spotkanie samo w sobie było trudne: długie i intensywne, z mnóstwem przeróżnych działań wypełniających całe dnie. Górki i dołki - dosłownie i w przenośni.
Wróciliśmy do siebie, ale chyba każdy chce... wrócić tam. Zostawiliśmy na Zaolziu kawałki siebie; chyba znaleźliśmy też nowe, które zabraliśmy z sobą.
To spotkanie i dni spędzone wśród przyjaciół "stamtąd" zmusiły nas do zastanowienia się nad paroma rzeczami, które dotychczas większości wydawały się oczywiste. Na przykład nad kwestią tożsamości: kim jestem? skąd? co mnie tworzy? kim się czuję? No i: czy to wszystko jest dla mnie ważne, czy ma znaczenie?
Spędziliśmy godziny roztrząsając to na konferencjach, ale chyba jasne jest, że każdy musi ułożyć się z tymi sprawami w sobie. Być może więcej niż konferencje dały nam w tym względzie "zwyczajne" chwile spędzone z Wami, gorole, którzy akurat nie macie żadnych wątpliwości: w górach, przy pracy i przy zabawie i chłonięcie - świadomie czy nie - tego, co macie w sobie i jacy jesteście.
A teraz, po powrocie, wypadałoby odrobić tę lekcję. By ten powrót nie był po prostu pokonaniem dystansu, ale by miał głębszy sens. Też - po prostu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz