wtorek, 21 października 2014

Perypetie językowe



Tematem moich dzisiejszych rozważań jest język, duma, tolerancja i kultywowanie tradycji. Ja, podobnie jak wiele innych osób z Zaolzia (część Śląska Cieszyńskiego leżąca na terenie Republiki Czeskiej) zostałam wychowana w gwarze cieszyńskiej, jednej z gwar śląskich. Fakt, iż gwarę używam również w trakcie komunikacji z moją roczną córką, jest zatem naturalnym stanem rzeczy. Językiem tym posługuję się zarówno w domu, jak i w miejscach publicznych na Zaolziu, np. w komunikacji miejskiej, sklepach czy na placu zabaw. Gwarę słychać często, jednak częściej wśród starszej generacji. Zauważam to przede wszystkim teraz, kiedy ostatnio spędzam dużo czasu wśród młodych rodzin z dziećmi. Zanim nasza pociecha nauczyła się chodzić i bawić się z innymi dziećmi, nie myślałam o tym, że możemy być przez pryzmat języka odbierane jako „inne”.  Mieszkamy w mieście, wśród czeskojęzycznej większości, ale większość autochtonów zna i rozumie słowa użyte w gwarze. Język ten używany był na naszym terenie od zarania dziejów... Niestety, bardzo rzadko spotykam innych rodziców, którzy automatycznie zwracają się do dziecka w gwarze bądź po polsku. Zetknęłam się z różnymi reakcjami na temat mojej mowy. Muszę jednak przyznać, że negatywnych jest niewiele. Najczęściej zauważam obojętność, czasami zdziwnie. Szkoda. Cieszy mnie jednak to, że  język, w którym zwracam się do naszej pociechy w miejscach publicznych, rozkręca nie raz dyskusję. Czasami ludzie myślą, że pochodzę z wioski i dopytują, gdzie mieszkamy. Fakt, że mieszkam w tym samym mieście co oni, budzi wśród niektórych niedowierzanie. Tak jak gdyby nigdy nie słyszeli o Polakach na Zaolziu... Z rozmów z innymi matkami mówiącymi wyłącznie w języku czeskim często wynika, że znają gwarę, tylko jej nie używają. Mówią w tym języku np. z rodzicami czy dziadkami, ale nie ze swoimi dziećmi. Często się zdarza, że po kilku minutach naszej rozmowy zaczynają się do mnie wzwracać w gwarze – jak gdyby chciały się pochwalić, że też potrafią. Potrafią, ale do swoich dzieci mówią po czesku. Mam wrażenie, że myślą, że po prostu nie wypada. Chcą je przecież wysyłać do czeskiego przedszkola a gwara jest polska, inna. A innością zwraca na siebie człowiek uwagę. Trudno, nie mogę zmieniać sposobu ich myślenia, wierzę jednak, że mój stosunek do gwary i polskości rozbudzi w nich chociaż uczucie, że w Trzyńcu istnieją również młodzi ludzie, którzy są dumni, że są Polakami.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz